Literacko o kuchni, czyli książki poniekąd kucharskie

Literacko o kuchni, czyli książki poniekąd kucharskie

Skąd tytuł dzisiejszego postu? Dlaczego książki poniekąd kucharskie? My, miłośnicy Włoch, naturalną koleją rzeczy kochamy włoską kuchnię . Czy można nie kochać tych wspaniałych makaronów, cudownych risott (risottów?), rozpływających się w ustach słodkości, zapijanych kawą lub doskonałym winem? Kuchnia włoska to studnia bez dna i nic dziwnego, że powstaje na jej temat mnóstwo książek. Miałam okazję ostatnio przeczytać aż trzy takie pozycje i chciałam Wam je dzisiaj przedstawić. A skoro książki mówią o kuchni, to jakie one są? Poniekąd kucharskie, nie? *

  1. “Szczypta Wenecji, czyli ulubione dania komisarza Brunettiego”, Donna Leon, Roberta Pianaro, wyd.Noir sur blanc

Ze wszystkich książek poniekąd kucharskich ta przypadła mi do gustu najbardziej. Może dlatego, że uwielbiam Donnę Leon,amerykańską pisarkę od lat mieszkajacą w Wenecji, i jej komisarza Brunettiego. Pięknie wydana i ilustrowana, podzielona jest na trzy części. Pierwsza to krótkie eseje Donny Leon na tematy kulinarne. Mamy więc opowieści o tym, jak robi się zakupy na włoskich targach, rozmowę z jednym z najbardziej znanych weneckich rybaków, opis zachowań włoskich staruszek w sklepach, wspomnienia kulinarne Donny z dzieciństwa i tym podobne.

Druga część to fragmenty książek o komisarzu Brunettim, poświęcone właśnie potrawom: a to Brunetti zajada z rodziną jakieś pyszne risotto, a to jego córka Chiara debiutuje w kuchni, a to żona Paola kupuje świeżutkie szparagi. Są to fragmenty tak dobrane, że nawet nieznajomość treści powieści zupełnie nie przeszkadza w ich odbiorze.

Trzecia część, najbardziej kucharska, to już przepisy, głównie autorstwa Roberty Pianaro, przyjaciółki Donny Leon. Są to receptury na typowe weneckie przysmaki: ryby i owoce morze, warzywa, przekąski, mięsa i tak dalej. Szczególnie interesujące opisałam w tym poście.

Książka jest naprawdę świetna i ciekawa, ładnie napisana. Nawet osoby nieznające Brunettiego znajdą w nich na pewno coś dla siebie.

2. “Smak kwiatów pomarańczy – rozmowy o kuchni i kulturze”, Tessa Capponi – Borawska, Agnieszka Drotkiewicz, wyd.Czarne

Tessa Capponi – Borawska to florencka arystokratka, mieszkająca od lat w Warszawie, specjalistka od włoskiej kultury i kuchni. Książka ma formę wywiadu z nią właśnie. Tematyka jest bardzo szeroka, od pierwszej włoskiej książki kucharskiej poprzez zagospodarowanie kuchni aż po marnowanie jedzenia. W dodatku pełna jest nawiązań kulturowych, historycznych, literackich, artystycznych, antycznych. Słowem, jest to dość wyrafinowana lektura, dla miłośników raczej kultury niż kuchni. Bardzo lubię Capponi – Borawską, miałam zresztą okazję poznać ją osobiście. Rzeczy, które opowiada, są naprawdę bardzo interesujące.

Jest to jednak z tych trzech dzisiaj prezentowanych książek pozycja zdecydowanie najmniej kucharska – nie ma w niej praktycznie przepisów. Można się dowiedzieć mnóstwo o roli jedzenia w kulturze, sztuce i historii, ale mało o jedzeniu jako takim. Nazwałabym nawet tę książkę nieco snobistyczną. Nie jest  to zarzutem, bo naprawdę niełatwo jest znaleźć literaturę właśnie taką poniekąd kucharską na wysokim poziomie, więc z pewnością wartość ma ogromną. Jednak nie jest zdecydowanie dla wszystkich, raczej dla koneserów. Chyba jestem koneserem, bo przeczytałam z przyjemnością.

3. “Apetyt na Italię”, Matthew Fort, wyd.Pascal

Książkę tę znalazłam w antykwariacie, w dziale z przecenami, i zapłaciłam za nią chyba trzy złote. Opis na okładce nie brzmiał zachęcająco: Anglik na skuterze przemierza całe Włochy w poszukiwaniu najlepszych smaków i przepisów? Tymczasem zaskoczenie: książka jest zupełnie ciekawa. Przede wszystkim, jest naprawdę solidnym opisem podróżem przez Półwysep Apeniński. W dodatku z względnieniem tak wielkich miast, jak i malutkich miasteczek, z podkreślonymi różnicami w krajobrazie, historii, dialekcie i oczywiście kuchni. W efekcie otrzymujemy zbiór nie tylko opowiastek i anegdotek, doskonale pokazujących włoską naturę, ale także spory zbiór przepisów ze wszystkich części Italii.

Jednak ostrzegam: nie jest to arcydzieło literackie. O ile dwie powyższe propozycje książkowe napisane są pięknym językiem i starannie wydane, o tyle “Apetyt na Italię” jest raczej niedbale przetłumaczone, zdarzają się poważne błędy ortograficzne, a i styl pozostawia sporo do życzenia. Za to jednak obwiniam raczej wydawnictwo, korektę i tłumacza niż autora. Mimo tych zastrzeżeń warto się przełamać i poczytać choćby fragmenty dotyczące najbardziej nas interesujących części Włoch.

A czy Wy znacie inne książki poniekąd kucharskie i możecie mi coś polecić? A może czytaliście którąś z powyższych i macie na jej temat swoje zdanie? Podzielcie się w komentarzach, bardzo chętnie przeczytam!

PS Na zdjęciach pozuje razem z książkami mój kot Hirek, który nie dał się spędzić z pola widzenia aparatu.

*to cytat z nieodżałowanej pamięci Joanny Chmielewskiej, której “Książkę poniekąd kucharską” polecam bardzo gorąco, choć nie ma nic wspólnego z Włochami

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.