Salvator Mundi, Zbawiciel Świata, to dzieło Leonarda da Vinci. Obraz olejny, namalowany na desce, o wymiarach około 40cm na 60 cm. Przedstawia Chrystusa, który jedną rękę unosi do błogosławieństwa, a w drugiej trzyma szklaną kulę – świat, który zbawił. Podłużna twarz o subtelnych, androgynicznych rysach, tajemniczo zamglone spojrzenie, włosy falujące, równo spływające po bokach – skojarzenia z najsłynniejszym portretem świata, Mona Lizą, wydają się oczywiste. Jak zatem jest możliwe, że ledwo sześćdziesiąt lat temu obraz Leonarda można było kupić za pięćdziesiąt dolarów na aukcji w prowincjonalnych domu aukcyjnym?
Salvator Mundi najprawdopodobniej został namalowany na zlecenie francuskiej rodziny królewskiej. Kiedy? Dokładnie nie wiadomo, większość badaczy jednak przychyla się do opinii, że było to w latach 90. XV wieku, a więc wtedy, gdy mistrz był w Mediolanie i malował “Ostatnią Wieczerzę”, choć niektórzy datują dzieło już po roku 1500, kiedy Leonardo tworzył we Florencji. Tak czy inaczej, obraz długo przebywał w królewskich zamkach we Francji, aż w 1625 roku trafił do Anglii, dokąd zawiozła go królowa Henrietta Maria, żona Karola I. Do połowy XVII wieku Salvator Mundi pozostawał w angielskim skarbu, co jednak się z nim działo później – nie wiadomo. Dopiero w 1958 roku obraz trafił na aukcję w małym miasteczku, gdzie zdołał osiągnąć ową szaloną sumę: sprzedano go za czterdzieści pięć funtów, czyli około pięćdziesiąt dolarów! Jak to się stało? Uznano, że autorem dzieła nie jest Leonardo, lecz zaledwie któryś z jego uczniów, prawdopodobnie Giovanni Boltraffio, albo wręcz jest nawet tylko kopią. Tajemniczy Chrystus Zbawiciel zniknął z powierzchni ziemi na kolejne pięćdziesiąt lat – mówi się, że wisiał w domu pewnego producenta blachy w Luizjanie. Wypłynął w 2005 roku na aukcji. Wzbudził jednak podejrzenia właścicieli domu aukcyjnego: a co, jeśli to jednak JEST Leonardo?
Na świecie jest bardzo niewiele obrazów Leonarda da Vinci: mniej niż dwadzieścia. Myśl o tym, że odkryto kolejne jego dzieło, okazałaby się sensacją, ale musiało być to udowodnione ponad wszelką wątpliwość. Obraz poddano bardzo długim i żmudnym badaniom: przede wszystkim należało do odczyścić, usunąć namalowane na nim kopie, przebadać skład farb, drewno, porównać ruchy pędzla z udokumentowanymi innymi obrazami mistrza. Przy okazji dokonano renowacji dzieła: podjęła się tego jedna z największych specjalistek na świecie, Dianne Dwyer Modestini. W lipcu 2011 nie było już cienia wątpliwości: Salvator Mundi został namalowany przez Leonarda da Vinci. Ciekawostką jest fakt, iż przy okazji renowacji odkryto zmiany, jakie z biegiem czasu naniesiono na rysunku Chrystusa: między innymi, domalowanu mu wąsy, a fryzurę usiłowano uczynić bardziej “męską”, co dobitnie wskazuje, że androgyniczność postaci, tak charakterystyczna dla Leonarda, komuś bardzo przeszkadzała.
Zarówno bezsprzeczne ustalenie autora obrazu, jak i odsłonięcie wizerunku Jezusa takiego, jakim namalował go mistrz parę wieków wcześniej, wzbudziło zrozumiałą sensację w świecie koneserów sztuki. Cena obrazu w jednej chwili poszybowała do 120 milionów funtów. Już zaś w listopadzie 2011 można było zobaczyć dzieło na żywo, w National Gallery w Londynie, na wystawie poświęconej sztuce Leonarda. Później obraz trafił na aukcję w Christie’s, gdzie został sprzedany za 127 milionów dolarów rosyjskiemu bogaczowi Dmitrijowi Rybolovlevowi. Ten, gdy się już nacieszył Leonardem, wystawił Salvator Mundi po raz kolejny na aukcji w Christie’s i w listopadzie 2017 sprzedano obraz za najwyższą kwotę, jaka kiedykolwiek padła na aukcji obrazów – za 450 milionów dolarów! Nabywcą okazał się książę Arabii Saudyjskiej, Muhammed ibn Salman (dokonał zakupu za pośrednictwem przyjaciela, stąd niekiedy w źródłach podaje się inne nazwisko kupca), który przekazał obraz do muzeum Louvre Abu Dhabi w Zjednoczonym Emiratach Arabskich. Niestety, na razie nie można obejrzeć dzieła: planowano jego odsłonięcie na wrzesień 2018, lecz potem to odwołano, nie podając żadnego uzasadnienia. Nie wiadomo, kiedy będzie można popatrzeć w delikatne oblicze Chrystusa, które przez tyle lat ukryte było przed światem.
Taka to niezwykła historia obrazu – najpierw wisiał we francuskich i angielskich pałacach, potem kupiony za parę groszy trafił do domu producenta blachy, aby skończyć w jednym z najbogatszych państw świata, w muzeum. Wyobrażacie sobie reakcję wszystkich poprzednich właścicieli obrazu, gdy zdali sobie sprawę, że na ścianie mieli dzieło największego renesansowego mistrza i pozbyli się go za ułamek jego obecnej wartości? 😉