Południe Włoch to hałas, gorąco, fantastyczne jedzenie, mafia, wielkie i bardzo zżyte z sobą rodziny, śpiewy, mandoliny i tańce. Na przykład tarantella, tradycyjny taniec (danza) południowych Włoch, zwłaszcza okolic Neapolu. Kto raz usłyszy tarantellę, nie zdoła powstrzymać się od radosnego przytupywania w rytm muzyki!
Tarantella ma swoje korzenie w dość tajemniczym ludowym rytuale (rito), zwanym taranta, znanym i odprawianym przez całe stulecia na południu Włoch, zwłaszcza w Puglii. Taranta była swoistą odmianą egzorcyzmów nad osobami cierpiącymi na tarantismo, czyli na kryzys nerwowy, histerię, reakcje zbliżone do ataków epileptycznych, melancholię i ogólne wyczerpania psychiczne. Jeśli słowa taranta, tarantismo i tarantella kojarzą się Wam z tarantulą, to trop jest prawidłowy: w istocie tarantismo miało być powodowane właśnie przez ugryzienie pająka (ragno) zwanego tarantola. Jad stworzenia miał powodować właśnie histerię i konwulsje, a jako remedium ludzie stosowali nietypową terapię o charakterze muzyczno – tanecznym: zbierali się ludowi muzycy, grający na tamburynie (tamburello), skrzypcach (violino), organkach (organetto), harmonijkach ustnych (armonica a bocca) i dalejże dawać koncert. Chory miał tańczyć, a że muzyka była skoczna i głośna, miał tańczyć szybko, energicznie i do całkowitego wyczerpania, a towarzyszyli mu w tym rodzina i przyjaciele. Rytuał trwał tak długo, aż muzycy i tancerze opadli całkowicie z sił: wierzono, że wraz z potem i energią w trakcie tańca „wychodzi” z człowieka trucizna (veleno). Przyznajcie, że to bardzo nietypowy, choć bez wątpienia mający swoją logikę sposób na uleczenie cierpienia!
Ludowi muzycy południowych Włoch grywali kawałki bardzo skoczne i porywające i z tych właśnie melodii najprawdopodobniej narodziła się tarantella. Właściwie tarantella jest raczej słowem na określenie różnych rodzajów tanców, istnieją bowiem różne tarantelle, na przykład tarantella sorrentina, tarantella calabrese, tarantella pugliese i tak dalej. Ich cechą wspólną są energiczne kroki w szybkim rytmie. Tańczy się w parach, a później w kółku lub dwóch kółkach (męskim i damskim), w grę wchodzą również obroty z rękami na biodrach.
Sama kiedyś tańczyłam tarantellę (publicznie!), a przygrywał mi prawdziwy muzyk z Apulii i przysięgam, że naprawdę trudno jest mi usiedzieć na czterech literach, kiedy słyszę pierwsze takty. Mam wtedy ochotę rzucić się do tańca i tańczyc do całkowitego wyczerpania, zupełnie jakbym była ugryziona przez pająka. Tańczyliśmy do tej melodii, a jak ktoś ma ochotę zobaczyć, jak się tańczy, niech spojrzy tutaj… a jeszcze lepiej, niech zabierze się do tańca!