Nie wszystko piękne, co włoskie.

Nie wszystko piękne, co włoskie.

Zwykle opowiadam o pięknie Włoch. To przecież prześliczny kraj, z naturą, kulturą i architekturą będącymi po prostu perłami. Ale dzisiaj opowiem Wam o czymś wyjątkowo brzydkim i paskudnym, czymś, co nigdy nie powinno było się znaleźć na mapie mojej ukochanej Italii. A powiem to ku przestrodze, bo może akurat ktoś chce spędzić wakacje nad Jeziorem Garda i ze wszystkich miejsc, jakie otaczają jezioro, wybierze sobie do zwiedzania akurat Gardone?

Vittoriale_il_complesso_monumentale

Vittoriale widziane z lotu ptaka

Co takiego jest w Gardone? Vittoriale degli italiani! Vittoriale, czyli imponujący pałac  oraz kompleks ogrodów niejakiego Gabriele d’Annunzio, żołnierza, pisarza i intelektualisty włoskiego, uważanego za jednego z „ojców” ideologii i myśli faszystowskiej, a przeze mnie osobiście – za strasznego gamonia. Nie chcę się tu za bardzo zagłębiać w historię faszyzmu ani tym bardziej w ten przykry prąd literacki, jakim był dekadentyzm, w każdym razie: d’Annunzio walczył dzielnie w pierwszej wojnie światowej, był pupilkiem Mussoliniego (Duce, nie chcąc się narażać autorytetowi, spełniał wszystkie jego zachcianki), uprawiał twórczość przez duże tfu oraz miał niezłomne przekonanie o własnej wielkości plus upodobanie do brzydoty. Czego dowodem jest Vittoriale.

Gabriele-D’Annunzio

Gabriele D’Annunzio.

Vittoriale wznosi się w przepięknym miejscu, wysoko nad Jeziorem Garda i roztacza się zeń wspaniały widok. Także z zewnątrz budynek prezentuje się urokliwie. Gorzej jest w środku. Już przestąpienie progu Vittoriale daje pewne pojęcie o słodkiej osobowości właściciela: nad schodami jest celowo obniżony sufit, do tego stopnia, że osoba wchodząca musi się pochylić – oddać pokłon gospodarzowi. Następnie wchodzi się na pokoje, z których jeden jest gorszy od drugiego. Po pierwsze, w całym domu z wyjątkiem biblioteki nie ma naturalnego światła: okna są zakryte grubymi zasłonami, palą się tylko małe lampki, co daje wyjątkowo ponury efekt. Wynika to z faktu, że d’Annunzio miał poważne problemy ze wzrokiem i naturalne światło go raziło, a muzealnikom zależy na wiernym odwzorowaniu czasów właściciela.

4

Błękitna łazienka

 

Po drugie, pokoje są przeładowane do granic możliwości przedmiotami: meblami, książkami, dywanami, kilimami, obrazami, figurkami, posągami, porcelaną, lampkami, bibelotami, marmurowymi popiersiami, ozdobnymi misami, poduszkami, szlachetnymi kamieniami, skrzyneczkami, puzderkami, wszelkiego rodzaju pierdółkami w ilościach wprost niewyobrażalnych (szczerze współczuję służącym, którzy musieli ścierać kurze!). Większość z tych przedmiotów jest bardzo cenna, ale prawdę mówiąc, wyglądają jak obrzydliwe podróbki z targu staroci.

DSC_8725

Kto pierwszy policzy, ile tu bibelotów, dostanie cukierka.

Szczególne wrażenie negatywne robi komnata, która służyła d’Annunziemu do medytacji. Jest to ciasne pomieszczenie z witrażami w oknach, na środku zaś stoi łoże pisarza – trumna. Naprawdę, on tam się kładł i medytował, a w testamencie zaznaczył, że po śmierci chce być złożony właśnie tam, gdyby ktoś zechciał zobaczyć po raz ostatni jego ciało. Mrok panujący w tym pokoju, zapach świec i trumna po środku: naprawdę, nie ma lepszego miejsca na wyzionięcie ducha. Inną uderzającą rzeczą jest rzeźba żółwia, stojąca w jadalni: posązek ma bowiem skorupę prawdziwego żółwia, który za życia chadzał sobie spokojnie po ogrodach Vittoriale. Gościom musiało wszystko bardzo smakować, kiedy tak jedli w towarzystwie  żółwiego trupa.

DSC_8740

Przyjemne miejsce do medytacji….

Ogród jako taki byłby bardzo ładny, gdyby nie był oszpecony dwoma rzeczami: po pierwsze mauzoleum pisarza, ozdobionym kuriozalnymi figurkami jego zmarłych psów (w mauzoleum jest pochowany d’Annunzio, architekt jego domostwa oraz kilka zacnych person; nie jestem pewna, czy owe psy też), a po drugie okrętem wojennym Puglia.  Po co d’Annunzio pragnął mieć w ogrodzie okręt, pozostaje niezgłębioną tajemnicą.

7

Fajnie mieć okręt w ogrodzie.

Potworna brzydota całego obiektu czyni z Vittoriale naprawdę wyjątkowe miejsce. Chyba jedyne we Włoszech, do którego za nic nie chciałabym wrócić.

I pomyślec, że to ten sam kraj, w którym znajduje się najwięcej na całym świecie skarbów będących światowym dziedzictwem ludzkości!

Niewiarygodne.

Źródłem są traumatyczne wspomnienia własne.

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.