Czy warto uczyć się z native’m?

Czy warto uczyć się z native’m?

Buongioro kochani,

Jednym z pytań, które bardzo często mi zadajecie, jest kwestia zajęć z “Prawdziwym Włochem”, czyli native speakerem. Tak to przecież elegancko brzmi, że mamy zajęcia z prawdziwym Włochem. Pytanie jednak, czy warto uczyć się z native’m?

Zagadnienie jest bardzo złożone, głównie dlatego, że są nativi i nativi. Ja sama miałam wielokrotnie zajęcia z Włochami, na różnych poziomach, zarówno na klasycznym kursie językowym, jak i na italianistyce, i mimo ogromnej sympatii do niektórych z nich, nie byłam nigdy jakoś specjalnie zachwycona. Dlatego uważam, że do zajęć z nativami trzeba podchodzić z dystansem i przede wszystkim: dobrze wiedzieć, czego chcemy i co otrzymamy.

Zacznijmy od tego, że nie każda osoba urodzona we Włoszech i mówiąca po włosku ma zdolności i kwalifikacje do tego, aby uczyć włoskiego. Nie ma w tym nic złego: ja w życiu nie potrafiłabym nauczyć cudzoziemca języka polskiego, choć jest to mój język ojczysty. Po pierwsze dlatego, że nie potrafiłabym zupełnie wytłumaczyć różnych zawiłych kwestii gramatycznych, a po drugie dlatego, że nie miałabym pojęcia, jak się za to zabrać. A niestety bardzo wielu Włochów (mówię tu o Włochach dlatego, że skupiamy się na ich języku, ale sprawa dotyczy cudzoziemców w ogóle), gdy przyjeżdża do Polski, uważa, że może uczyć języka. W końcu mówią po włosku, więc co za problem? A otóż i problem i często ujawnia się on dosłownie na pierwszej lekcji, gdy nagle się okazuje, że nasz native nie ma pojęcia, jak używa się rodzajników, bo robi to automatycznie i nigdy się nad tym nie zastanawiał. Jeszcze gorzej, jeżeli język owego Włocha odchodzi znacząco od italiano standard, bo posługuje się on głównie dialektem, wtrąca mnóstwo słów z dialektów właśnie, a akcent jest tak ciężki, że i jego rodak miałby problem ze zrozumieniem tegoż. Dlatego, jeżeli chcemy mieć lekcje z native’m, to trzeba się upewnić, że a) mówi on ładnym, czystym włoskim, b) ma kwalifikacje i ukończony kurs nauczania włoskiego cudzoziemców, potrafi zatem wytłumaczyć, co i jak.

 

Niestety, to drugie wcale nie gwarantuje sukcesu. Włoch uczył się włoskiego zupełnie inaczej niż na kursie, w sposób naturalny, i dopiero po dłuższym czasie zaczął go szlifować w szkole, a i tak ową szlifowaną wiedzę już dawno zapomniał, podobnie jak ja zapomniałam rozbiór logiczny zdania w języku polskim i odmianę przez przypadki. Oczywiście można tu bronić tezy, że właśnie taka metoda nauczania jest najlepsza – w takim wypadku życzę gorąco powodzenia i chciałabym poznać efekty takiej nauki. Ja pozostanę jednak przy moich przekonaniach i metodach.

Zatem nasz Włoch ma do wytłumaczenia, dajmy na to, zastosowanie rodzajników określonych i nieokreślonych. I bardzo często na tym polu polega. Tu wchodzi do gry wzgardzony i niedoceniany lektor, który włoskiego uczył się na kursie, a szlifował we Włoszech, a więc odwrotnie, niż native. Lektor ma tutaj ogromną przewagę: on sam doskonale pamięta, jak się tego nauczył. Pamięta swoją metodę, dzięki której zrozumiał rodzajniki czy inne zagadnienie gramatyczne, i wie, jak to wyjaśnić oraz potrafi odwołać się do języka polskiego (oczywiście, zakładamy tutaj, że jest dobrym lektorem).  Wie też doskonale, co we włoskim jest trudne i co może sprawić Polakowi problem, i na tym właśnie zagadnieniu skoncentruje się bardziej, dając uczniowi tłumaczenie i czas na przyswojenie nowej rzeczy. Włoch, choćby bardzo chciał, nie jest w stanie tego zrobić, także dlatego, że najczęściej kompletnie nie mówi po polsku i nie potrafi nie tylko wytłumaczyć, ale nawet wyłożyć zasad po polsku. Bariera językowa jest zresztą często dużym problemem, szczególnie dla osób niezbyt biegłych we włoskim – czasem trzeba o coś dopytać i co wtedy? Nawet angielski nie pomaga, głównie dlatego, że uczenie się obcego języka za pośrednictwem innego obcego języka (obcego dla obu stron w relacji) zazwyczaj tylko pogarsza sprawę.

Czy zatem trzeba całkowicie rezygnować z ofert native’ów i uczyć się tylko z Polakami? Oczywiście nie. Native może okazać się znakomitym nauczycielem wtedy, gdy uczeń jest już bardziej zaawansowany i ma dobrze opanowane przynajmniej podstawy gramatyki oraz chce skupić się głównie na konwersacji i na poznaniu żywego, potocznego języka. W takiej sytuacji  konwersacje z Włochem mogą okazać się znakomitym pomysłem: nie tylko uczeń ma szansę poznać język, ale także sposób wymawiania, akcentowania, może przyzwyczaić się do tempa, w jakim zwykle mówią Włosi, nabrać akcentu i tak dalej. Moim zdaniem najlepiej włączać Włochów do nauki gdzieś na poziomie B2/C1, kiedy język wymaga już tylko doszlifowania i upiększania. Choć znając życie, zawsze warto też coś z gramatyki powtórzyć!

Oczywiście w dużym stopniu generalizuję. Być może są Włosi, którzy są genialnymi nauczycielami i świetnie radzą sobie także z początkującymi uczniami, ja po prostu na takich nie trafiłam.

Powiedzcie mi koniecznie, jakie Wy macie doświadczenia w tym zakresie? Jak uczyliście się włoskiego, z nauczycielami polskimi czy włoskimi? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii!

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.