Gdy patrzy się z góry na Triorę, malutkie (ledwo pół tysiąca mieszkańców) miasteczko położone w Ligurii, wydaje się baśniowe: położone na zboczu góry, małe domki z czerwonymi dachami, kręte uliczki. Nic dziwnego, że to urocza miejscowość znalazła się na liście najpiękniejszych miasteczek we Włoszech… ale ta piękna przyroda i cudna architektura kryją w sobie mroczną tajemnicę. Wystarczy powiedzieć, że nazywa się je “włoskim Salem”!
Historia tego określenia i mrocznych sekretów sięga końcówki XVI wieku, kiedy to Triorę nawiedził szereg nieszczęść: ulewne deszcze, powodzie, słabe zbiory, wreszcie głód. Oczywiście ktoś musiał być temu winny – padło na kobiety, które według najzamożniejszych mieszczan trudniły się magią. Nazywano je w dialekcie liguryjskim Bagiue, i jak to zwykle bywało, były to zielarki, akuszerki, miejscowe znachorki, szeptuchy, głównie zamieszkujące najuboższą dzielnicę miasteczka o nazwie Ca’ Botina. Wiele z tych kobiet zostało schwytanych, zamkniętych w więzieniu i torturowanych; oskarżano je już nie tylko sprowadzenie powodzi, ale i o kontakty z demonem, a nawet o zabijanie i pożeranie noworodków. Bagiue były poddawane tak okrutnym torturom, że wydawały nazwiska rzekomych “wspólniczek”, wśród których były nawet zamożne i dobrze urodzone damy. Część kobiet uciekło z Triory na zawsze, w obawie przed uwięzieniem. Coraz więcej kobiet było poddawanych procesom o czary – w sumie w latach 1587 – 89 spalono na stosie kilkanaście kobiet i jednego mężczyznę, a procesy zakończyły się tylko dlatego, że naciskał na to wenecki doża oraz genuiński biskup. Był to jeden z najbardziej krwawych i okrutnych epizodów palenia czarownic w całych Włoszech.
Do dziś Triora pozostaje miejscem bardzo malowniczym, pełnym pięknych zakątków, uliczek, stromych schodów i kamiennych łuków, ale jest też cicha, słabo zaludniona, niewiele jest tu barów, restauracji czy tętniących życiem sklepików. To miasteczko zdaje się wciąż pamiętać swoją mroczną historię, kiedy to spłynęło krwią niewinnych kobiet. Tym bardziej, że wspomnienia o czarownicach spotyka się dosłownie na każdym rogu: figury wiedźm, wskazówki, jak dotrzeć do domu czarownic (czyli dawnego więzienia). Znajdziemy tu muzeum etnograficzne, a w nim część poświęconą czarodziejstwu: kukiełki czarownic i scenki przedstawiające różne magiczne praktyki, od warzenia eliksirów po rzucanie uroków, dokumenty z procesów, narzędzia tortur. W nielicznych sklepach prócz lokalnych wyrobów (likiery, miód, kasztany, chleb żytni) możemy też nabyć amulety, talizmany, magiczne eliksiry. Nieco dalej od centrum trafić możemy na Cabotina, kamienną chatę, która według legend była miejscem spotkań i sabatów lokalnych czarownic. Pomimo przepięknych widoków rozciągających się ze wzgórza, nietrudno jest wyczuć gęstą atmosferę tego miejsca i wspomnieć cierpiące niewinnie kobiety.
Triora, włoskie Salem, przedziwne miasteczko, zarazem piękne i ponure, które nigdy nie zapomniało swojej historii i uczyniło z niej turystyczny atut, ożywia się nieco w okresie Halloween. To coraz bardziej popularne we Włoszech święto obchodzi się w Triorze szczególnie: są zabawy, spektakle, tańce, ogniska, warsztaty na temat magii dla dzieci i dorosłych, tematyczne rynki. Ale to tylko dwa dni i jedna noc. Potem Triora wraca do swojego sennego, nostalgicznego klimatu… i tylko czasem zdaje się, że wąskimi zaułkami przemyka jakaś wiedźma….