Co się stało z Ylenią Carrisi?

Co się stało z Ylenią Carrisi?

Kto z Was nie zna Al Bano i Rominy Power? Kto nie słyszał nigdy nieśmiertelnego hitu “Felicita” albo “Ci sara’”? Chyba wszyscy znają tę sympatyczną parę, jeden z najbardziej znanych duetów włoskiej muzyki rozrywkowej. Jednak mało kto wie, że za historią Al Bano i Rominy Power, za ich kiczowatym wyglądem i kiepskimi, choć wpadającymi w ucho piosenkami, kryje się ogromna tragedia i do dziś niewyjaśniona tajemnica.

Al Bano i Romina Power w czasach świetności. http://muzyka.dziennik.pl/zdjecia/476420,1,al-bano-i-romina-power-znow-razem-spiewaja-felicita-i-ci-sara-zdjecia.html

Cała historia zaczyna się w 1970 roku, gdy w Rzymie urodziła się córka włoskiego piosenkarza Albano Carrisi i jego młodziutkiej ukochanej, amerykańskiej piosenkarki i aktorki Rominy Power. Dziewczynka otrzymała imiona Ylenia Maria Sole. Sławni rodzice zadbali o to, by córeczka od dzieciństwa też zasmakowała sławy: wraz z nimi pojawiła się w filmie “Champagne in paradiso”, gdy miała zaledwie trzynaście lat, trzy lata później zaśpiewała z matką w duecie, a w sześć lat później pojawiła się w telewizji jako pomocnica Mike’a Buongiorno we włoskiej wersji Koła Fortuny. Śliczna blondynka, podobna do amerykańskiej strony swojej rodziny, miała przed sobą całkiem dobre widoki na przyszłość.

Ylenia Carrisi. http://gdziejestescie.blogspot.com/2013/12/ylenia-maria-sole-carrisi.html

Ylenia Carrisi studiowała na King’s College London, gdy postanowiła wyruszyć w samotną podróż po świecie. Jej marzeniem było napisanie książki o artystach ulicznych oraz bezdomnych. Na początku stycznia 1994 roku wylądowała w Nowym Orleanie. Jej rodzice nie byli z tego powodu zadowoleni – wiedzieli, że w Nowym Orleanie mieszka Alexander Masakela, uliczny grajek, którego Ylenia poznała jakiś czas wcześniej, a który nie bardzo się im podobał. Ostatnia rozmowa Ylenii z ojcem dotyczyła właśnie Alexandra i zakończyła się gwałtowną kłótnią. Warto dodać, że Al Bano był zdecydowanie przeciwny wyjazdowi córki i podejrzewał, że dziewczyna zaczęła brać narkotyki oraz wplątała się w złe towarzystwo, podczas gdy Romina wydawała się o wiele bardziej tolerancyjnie podchodzić do sprawy.

Co się stało z Ylenią Carrisi? Zatrzymała się w hotelu “LeDale Hotel”, obecnie nieczynnym, razem z Alexandrem Masakelą. Właścicielka hotelu widziała ją ostatni raz 6 stycznia, gdy samotnie opuściła swoje lokum, zostawiając wszystkie rzeczy osobiste (paszport, pieniądze, aparat), zaś Alexander został w pensjonacie aż do 14 stycznia. Gdy wyszło na jaw, że Ylenia zniknęła, policja wielokrotnie przesłuchiwała Masakelę, ale nigdy nie udało mu się nic udowodnić, w końcu zaś Alexander po prostu się zmył i dopiero po wielu latach okazało się, że żyje spokojnie w innym stanie, pod fałszywym nazwiskiem.

Ylenia z ojcem. http://www.scenacriminis.com/news-cronaca-nera/ylenia-carrisi-la-svolta-a-ventanni-dalla-scomparsa/

Ciekawe natomiast jest zeznanie niejakiego Alberta Cordovy, strażnika nocnego, który 6 stycznia w nocy spotkał młodą dziewczynę, blondynkę, siedzącą na molo nad Mississipi. Wydała mu się bardzo smutna i przygnębiona. Gdy zwrócił jej uwagę, że nie może tu siedzieć i że musi odejść, dziewczyna odpowiedziała: “I tak należę do wody” i rzuciła się w fale Mississipi. Strażnik obserwował ją i zauważył, że choć najpierw płynęła silnie i spokojnie, to w pewnym momencie poszła pod wodę. Natychmiast zawołał straż rzeczną: wody w tym miejscu są bardzo niebezpieczne, zwłaszcza w nocy, nurt jest bardzo silny. Policja przeszukiwała rzekę aż do rana, w akcji brały udział trzy motorówki i dwa helikoptery, jednak nie udało im się znaleźć dziewczyny – ani żywej, ani martwej.

Ta historia przekonała Al Bano, że kobietą, która rzuciła się do wody, była jego córka. Po pierwsze, Ylenia, pływając jako dziecko z rodzicami, bardzo często wypowiadała właśnie te słowa “I tak należę do wody”, po drugie zaś, jakiś czas wcześniej doszło do identycznej niemal sytuacji: Ylenia rzuciła się do rzeki po kłótni z Masakelą, lecz wtedy udało się jej dopłynąć do brzegu. Piosenkarz nie miał wątpliwości, że chodzi właśnie o Ylenię i był przekonany, że dziewczyna nie żyje. Przeciwnie Romina: nie uwierzyła w śmierć córki i do dziś jest pewna, że Ylenia żyje, podobnego zdania jest zresztą brat dziewczyny. Historia Cordovy ma zresztą pewne luki: Ylenia nie była już wtedy blondynką, ufarbowała i zakręciła włosy. Sam strażnik nie był stuprocentowo pewien, że widział Carrisi: sądził, że mogło chodzić albo o nią, albo o Susanne Jarvin, która zaginęła w tym samym czasie w Nowym Jorku. Inni natomiast twierdzą, że cała sytuacja z dziewczyną, która skoczyła do wody, wydarzyła się 2 stycznia, a więc wtedy, gdy Ylenia była jeszcze żywa i mieszkała w hotelu.

Plakat o zaginięciu Ylenii Carrisi. https://lookism.net/Thread-White-woman-missing-presumed-dead-in-New-Orleans-1994

Fakt faktem, że ciała Ylenii nigdy nie znaleziono (lub nie zidentyfikowano). Nie wydaje się to dziwne: wiele ofiar pochłoniętych przez wody Mississipi nie zostaje znalezionych. Jednak w tym wypadku dało to wielkie pole do różnego rodzaju plotek, teorii, spekulacji i – w przypadku rodziny – nadziei.

Najpopularniejsza teoria, mówiąca o tym, że Ylenia miała poważne problemy z narkotykami, rozgałęzia się na dwie kolejne: Al Bano twierdzi, że córka skoczyła do wody właśnie dlatego, że była pod wpływem narkotyków, Romina zaś uważa, że Masakela naszprycował dziewczynę zbyt dużą dawką prochów, a następnie gdzieś wywiózł. Rodzice zaginionej zgadzają się przynajmniej w tej kwestii, iż winą – pośrednią lub bezpośrednią – za kłopoty Ylenii obarczają Masakelę. Nie ma wątpliwości, że muzyk, zresztą starszy o trzydzieści lat od dziewczyny, był narkomanem, a także iż Ylenia była pod silnym jego wpływem (w listach do przyjaciół określała go mianem “mistrza”). Romina Power idzie w swoich podejrzeniach jeszcze dalej: uważa, że Masakela ma coś wspólnego z sektami, czarną magią, a także handlem ludźmi, i że Ylenia padła ofiarą tego właśnie człowieka. Czy ma rację, tego nie wiadomo, faktem jest jednak, że wiele lat po zaginięciu dziewczyny, po publikacji odcinka “Chi l’ha visto” poświęconego Ylenii (jest to w coś rodzaju polskiego Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie), na policję w Nowym Orleanie zgłosiła się była partnerka Masakeli. Oskarżyła muzyka o wielokrotne stosowanie wobec niej przemocy fizycznej i psychicznej, jak również podawanie jej narkotyków. Na pytanie o Ylenię przyznała, ze nigdy jej nie widziała, ale uważa, że jeśli ta wpadła w szpony Masakeli, nie miała szans przeżyć. Podobne zeznanie złożył znajomy Alexandra, który stwierdził, że ten bardzo źle traktował kobiety, bił je i gwałcił. Z kolei adwokat Masakeli, wypytywany o sprawę zaginięcia Ylenii oraz wielu innych młodych kobiet w Nowym Orleanie, skomentował tylko, że nowoorleańska policja nie była w stanie rozwiązać tej zagadki i należało od początku włączyć w sprawę FBI. Cała ta dyskusja nie przyczyniła się jednak w żadnym stopniu do odkrycia losów Ylenii, skłoniła jedynie jej matkę do gorzkiego komentarza: “Setki dziewcząt giną. Nikt nic nie mówi”.

W 2011 w jednym z niemieckich tygodników ukazał się wywiad z jednym z szefów nowoorleańskiej policji. Mężczyzna zaszokował opinię publiczną, twierdząc, że Ylenia żyje i przebywa w klasztorze w Phoenix, w Arizonie, oddając się medytacji i modlitwie, i nie pragnie być w żaden sposób niepokojona. Sprawa wywołała burzę we Włoszech i włoscy dziennikarze udali się na miejsce, poszukując zaginionej. Okazało się jednak, że kobieta, o której mówił policjant, a która pracowała w klasztornym ogrodzie, parę dni wcześniej w popłochu opuściła zakon i udała się w nieznanym kierunku, prawdopodobnie do Azji. Nie wiadomo do dziś, czy była to Ylenia i w ogóle miała z nią cokolwiek wspólnego. Wydaje się to jednak wątpliwe.

Wreszcie, w 2012, na jaw wyszedł szokujący trop. Seryjny morderca Keith Hunter Jesperson, znany też jak Happy Face Killer (morderca uśmiechnięta buźka), kierowca ciężarówki, odsiadujący w Oregonie karę trzykrotnego dożywocia za dokonanie co najmniej ośmiu zabójstw kobiet, rozpoznał w Ylenii jedną ze swoich ofiar. Miała nią być jedna z kobiet, której ciała nigdy nie zidentyfikowano, a którą śledczy prowadzący sprawę nazwali Suzanne. Według opowieści Jespersona, w 1994 dziewczyna łapała autostop na szosie prowadzącej z Florydy. Miała koszmarnego pecha, trafiając na psychopatę, który zgwałcił ją i zamordował. Opis kobiety, zarówno jej wyglądu, jak i ubrania, zgadzał się z opisem Ylenii. Natychmiast pobrano materiał genetyczny od Al Bano i Rominy Power i porównano próbki z DNA pobranym z kości ofiary. We Włoszech sprawa wywołała tak wielkie zainteresowanie, że w końcu Romina zaapelowała do mediów, prosząc o uszanowanie prywatności rodziny w tak trudnym czasie. Wyniki badań DNA okazały się jednak negatywne.

Ylenia, seryjny morderca Jesperson oraz portret pamięciowy jednej z jego ofiar. http://www.oggi.it/attualita/notizie/2015/12/09/ylenia-carrisi-la-conferma-del-dna-non-e-suo-il-cadavere-trovato-in-florida/

W 2013 roku, w dwadzieścia lat po zaginięciu Ylenii, Al Bano zgłosił się do sądu w Brindisi z wnioskiem o uznanie dziewczyny za zmarłą. Piosenkarz zresztą nigdy nie ukrywał, że nie wierzy w żadną hipotezę o losach córki, z wyjątkiem tej o jej śmierci w wodach Mississipi. Spotkało się to z głośnym sprzeciwem i rozgoryczeniem Rominy Power – nawiasem mówiąc, para rozstała się w jakiś czas po zaginięciu Ylenii i bardzo rzadko wspólnie koncertują (przekonała ich dopiero suma 2,5 miliona dolarów, jakie zapłacił im Władimir Putin za występ, który uświetnił jego urodziny). Sąd jednak przychylił się do wniosku Al Bano i w 2014 Ylenia Carrisi została oficjalnie uznana za zmarłą. Romina nie pogodziła się z tą decyzją: nadal co roku, w urodziny córki 30 listopada oraz w Nowy Rok, apeluje do Ylenii, aby ta dała znak życia, lub do kogokolwiek, kto zna losy jej córki.

Romina Power i Al Bano w Sanremo, rok po uznaniu ich córki za zmarłą. http://www.oggi.it/people/programmi-tv-spettacoli/2015/02/11/albano-carrisi-e-romina-power-trionfo-a-sanremo-e-lariston-invoca-il-bacio-sul-palco/

Czy dowiemy się kiedykolwiek, co się stało z Ylenią Carrisi? Jest to bardzo mało prawdopodobne. Oczywiście niekiedy takie historie znajdują zakończenie nawet po kilkudziesięciu latach, jednak są to rzadkie przypadki. W każdym razie, słuchając następnym razem Felicita’, wspomnijcie choć na chwilę tragedię wykonawców piosenki i ich dziecka. Pomyślcie, jak bardzo ironiczny wydaje się teraz tytuł ich najsłynniejszej piosenki…

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.