Mówić po mussolińsku

Mówić po mussolińsku

Ostatnio przeżywam pewne zainteresowanie tym brzydkim, przykrym i wstydliwym dla Włochów okresem włoskiej historii – faszyzmem. Jest to coś dla mnie nowego, gdyż wcześniej wolałam po prostu udawać, że faszyzmu nie było. Ale jeśli się przez trzy tygodnie praktycznie mieszka w pałacu, w którym Mussolini przebywał i pomieszkiwał, na terenie szczęśliwiej minionej Republiki Salò i widzi się w drodze do sklepu ślady po ostrzałach na ścianach budynków, to człowiek jakoś tak mimowolnie zaczyna się nad tym zastanawiać.

I tak na przykład zaczyna się zastanawiać nad tym, jak to jest, że jeden człowiek, w tym wypadku Duce, chce do tego stopnia kontrolować wszystko, dosłownie wszystko, co dzieje się w społeczeństwie? Na przykład zachciało mu się kontrolować język włoski (język, który jak wiadomo, jest naturalnym, wciąż ewoluującym żywiołem). Mussolini uważał bowiem, że włoski powinien być językiem całkowicie pozbawionym jakichkolwiek wpływów pozostałych języków, że wszystkie słowa wymawiane przez Włochów powinny być w ł o s k i e.  A co zrobić ze słowami obcojęzycznymi, które usiłują podstępnie wedrzeć się do mowy potomków gladiatorów? Należy im wymyślić włoskie odpowiedniki. Zaangażowano do tego prasę, która ogłaszała konkursy na najlepsze słowa, a udział w tym brali nie tylko „zwykli” Włosi, lecz także wielcy pisarze jak Gabriele D’Annunzio (który, nawiasem mówiąc, miał swój wyjątkowo ohydny dom na terenie Republiki Salò).

400px-Il_giornale_d'italia

I tak boy scout, czyli harcerz, został nazwany giovane esploratore (młody odkrywca), stara poczciwa whisky miała być nazywa spirito d’avena (alkohol z owsa), smokinggiacchetta da sera (wieczorowa marynareczka),  buffet – tavola fredda (zimny stół), goulasc (gulasz) – spezzatino all’ungherese (potrawka po węgiersku). W niektórych przypadkach została zmieniona tylko (?) wymowa, „zwłoszczona”: francuskie brioche została nazwana brioscia, a champagne – sciampagna, taxi – tassì; spotkało to także niektóre nazwiska, na przykład Washington miał być nazywany Vosinton, a ChurchillCiorcil.

Fascist_italianization

Co ciekawe, bardzo wiele tych sztucznie stworzonych i odgórnie narzuconych terminów weszło do języka włoskiego i zakorzeniło się na dobre. I tak na przykład słowo allenatore zamiast angielskiego trainer używane jest powszechnie (chociaż trainer, training czasem się spotyka), nikt nie mówi sandwich, tylko tramezzino (trójkątna kanapka, na inne zwykle mówi się panino), giro zastąpiło słowo tour (Giro d’Italia tak dla przykładu) i mówi się po prostu cornetto, a nie croissant. Podobnie albergo zamiast hotel (aczkolwiek hotel zdarzyło się słyszeć).

Inne jednak słowa nie przyjęły się tak łatwo. Nikt (no, może prawie nikt) nie mówi pallacorda, skoro można powiedzieć po prostu tenis, albo sciacquone, skoro można powiedzieć WC. Także brzmi bardziej naturalnie film niż pellicola czy dessert zamiast fin di pasto (zakończenie posiłku), menù zamiast lista czy cognac (koniak) zamiast arzente. I przysięgam, że nigdy nie słyszałam nikogo, kto by mówił tuttochesivede (wszystko, co widać) zamiast panorama albo Luigi Bracciaforte zamiast Louis Armstrong!

A co spotykało ludzi, którzy odmawiali posługiwania się tą nowomową? Areszt trwający nawet pół roku lub grzywna w wysokości 5 tysięcy lirów!

 

Przy pisaniu artykułu posiłkowałam się artykułem mojej drogiej Koleżanki Katarzyny Kowalik, zatytułowanym “La lingua ai tempi del fascismo”, opublikowanym w pierwszym numerze bezpłatnego dwujęzycznego czasopisma ItaliAMO.

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.