Rodzajniki to takie pierwsze zetknięcie z Prawdziwą Włoską Gramatyką i ten pierwszy moment, kiedy w oczach początkujących pojawia się wyraz popłochu. Jak jestem w złym humorze, to wprowadzając rodzajniki nieokreślone w liczbie pojedynczej, wspominam ze złośliwą satysfakcją, że istnieją jeszcze rodzajniki określone, cząstkowe, w liczbie mnogiej itp.
Oczywiście, jeśli ktoś ma już doświadczenie np. z hiszpańskim czy francuskim, to żadne rodzajniki nie mają prawa robić na nim wrażenia, ale jeśli doświadczenia ograniczają się do angielskiego, to faktycznie, mogą mocno zbić z tropu. Ku mojej rozpaczy, zauważyłam, że znaczna część studentów znalazła sobie sposób: ćwiczenia robi poprawnie, ale nie wciela tego w życie i subtelnie pomija rodzajniki tak w mowie, jak i w piśmie. Na twarzy mają wtedy wypisane: “Ale po co mi te rodzajniki?”. Kiedyś też usiłowałam zastosować tę technikę i pamiętam, że pytałam mojej lektorki “Czy oni naprawdę używają tych wszystkich rodzajników?”. Odpowiedź była zdecydowana i wtedy postanowiłam, że do rodzajników przywyknę.
Włosi kochają swoje rodzajniki, określone czy nie, i czują ból w sercu, kiedy ktoś je pomija. Pierwszą zasadą, jaką przyswoiłam na studiach filologicznych, było “Lepiej użyć rodzajnika tam, gdzie nie jest potrzebny, niż nie użyć go tam, gdzie potrzebny jest”. Wzięłam to sobie do serca tak bardzo, że czasem sprawia mi problem pominięcie rodzajnika i muszę się gryźć w język, żeby powiedzieć rzeczownik bez rodzajnika. Pomińmy jednak moje filologiczne bolączki i przejdźmy do rzeczy.
Poniżej zamieszczam reguły i ćwiczenia, z konieczności niezbyt ambitne, polegające po prostu na dopisaniu rodzajnika, co samo w sobie żadną filozofią nie jest, a wymaga jedynie odrobiny skupienia. Proces wstawiania rodzajnika przebiega dwuetapowo: najpierw zerkamy na ostatnią literkę rzeczownika i wyciągamy z tego informację o rodzaju rzeczownika: czyli czy należy wstawić rodzajnik żeński czy męski.
Przykład: mamy słówko “tavolo”. Słowo kończy się na “o”, możemy bezpiecznie założyć, że jest rodzaju męskiego (uwaga, istnieją wyjątki, ale o tym kiedy indziej). “O” informuje nas również o tym, że jest to liczba pojedyncza. Zatem mamy do wyboru następujące rodzajniki: nieokreślone un lub uno i określone il, l’, lo.
W przypadku nieznajomości słówka i jego rodzaju robimy ten wielki wysiłek i sięgamy po słownik.
Przykład: mamy słówko “fiore”. “E” nie dostarcza nam żadnej informacji. Może to być rodzaj męski albo żeński, ewentualnie również liczba mnoga rodzaju żeńskiego. Nasz najlepszy przyjaciel słownik informuje nas, że jest to m, czyli maschile, rodzaj męski, liczba pojedyncza. Zatem mamy do wyboru następujące rodzajniki: nieokreślone un lub uno i określone il, l’, lo.
Uzbrojeni w tę ważną informację, rzucamy okiem na pierwszą literę rzeczownika, rozpoznajemy, czy jest to samogłoska czy spógłoska i nasz wybór się zacieśnia jeszcze bardziej.
Przykład: “tavolo”. Zaczyna się na spółgłoskę, nie jest to żadna newralgiczna spółgłoska wymagająca rodzajnika lo, lecz jedynie niewinna spógłoska “t”. Wobec tego tavolo przyjaźni się z rodzajnikiem nieokreślonym un i określonym il.
Przykład: “armadio”. Zaczyna się na samogłoskę, zatem nie musimy nic więcej robić. Armadio przyjaźni się z rodzajnikiem nieokreślonym un (uwaga, bez apostrofu!!!) i określonym l’ (uwaga, z apostrofem!!!).
Jeżeli rzeczownik jest rodzaju męskiego i zaczyna się od “s”, zapala się w nas światełko ostrzegawcze i natychmiast patrzymy na literę po “s” – jeśli jest to samogłoska, spokojnie wstawiamy rodzajnik un (nieokreślony) lub il (określony), jeśli natomiast jest to spółgłoska, wygrzebujemy z zakamarków pamięci rodzajnik “uno” lub “lo”.
Źródło obrazka: http://cultura.nanopress.it/articolo/articolo-indeterminativo-quando-si-apostrofa/5271/
Przykład: “studente”. Już wiemy, że to rodzaj męski, liczba pojedyncza. Zaraz po “s” mamy spógłoskę, co wymusza na nas zastosowanie rodzajnika uno lub lo.
Przykład: salotto. Widzimy “s” na początku i zapala się światełko. Ale nie, spokojnie, druga literka to samogłoska. Hura, uratowani. Bez żadnych wątpliwości przyklejamy do salotto rodzajnik un lub il.
Podobnie jeśli pierwsza litera to x,y,z,gn lub ps – wtedy również obowiązuje nas rodzajnik “uno” lub “lo”. I wtedy nie ma już żadnych wątpliwości. Przy odrobinie praktyki cały dwuetapowy proces trwa ułamek sekundy. Przy okazji: zauważmy, że nie ma żadnego, nawet najmniejszego powodu, żeby stosować cholerny rodzajnik “uno”/”lo” przed słowem “momento”. Momento, jak widać, zaczyna się od niewinnej i bezpiecznej litery “m”, która wcale nie wymaga od nas rodzajnika uno/lo, lecz beztroskiego un/il. Dlatego błagam: mówmy un momento, UN UN UN UN momento – w żadnym wypadku uno, nie ma ku temu żadnych gramatycznych powodów.
Znacznie gorzej jest nauczyć się, kiedy stosujemy jaki rodzajnik określony, a kiedy nieokreślony. Ogólnie warto pamiętać, że nieokreślony używany jest wtedy, kiedy mówimy o czymś po raz pierwszy lub mamy na myśli “jakiś” przedmiot, byle jaki, a określony – jeśli rzeczownik jest konkretny i nam już znany. Problem w tym, że różnice są dość subtelne i trudno je wytłumaczyć, wymaga to już pewnego językowego wyczucia i odrobiny doświadczenia. Dobrą metodą jest pilne śledzenie rodzajników i rozważanie ich użycia, zarówno w słuchaniach, jak i w tekstach pisanych. Oczywiście nie chodzi o to, żeby bór jeden wie ile czasu spędzić nad jednym małym rodzajniczkiem, ale o to, żeby zadać sobie proste pytanie: dlaczego tu jest rodzajnik określony, a tam nieokreślony? W takim kontekście łatwiej jest zrozumieć regułę. Innym rozwiązaniem jest robienie milionów ćwiczeń, to praktycznie zawsze pomaga, pod warunkiem, że nie polega na bezmyślnym wstawianiu form, ale jest robione z rozumem.
Na pocieszenie mogę powiedzieć, że do rodzajników można się przyzwyczaić, a wręcz je pokochać. Co zaświadczam osobiście.