Kryzys Wenecji i liczenie turystów

Kryzys Wenecji i liczenie turystów

Najbardziej romantyczne miasto świata od lat stawia czoła licznym problemom, o którym Wam już pisalam [klik], a wśród których wymienię te najważniejsze: wyludnienie centrum, podtopienia, kłopoty mieszkaniowe, stopniowe niszczenie miasta. Największym jednak kłopotem la Serenissimy są… turyści.

Być może Was to zdziwi: jak turyści w Wenecji mogą być problemem, skoro to dzięki nim właśnie mieszkańcy – hotelarze, przewodnicy, restauratorzy, właściciele sklepów itp – zarabiają? A jednak. Problem w tym, że turystów jest po prostu za dużo: więcej, niż nieduża Wenecja może pomieścić. Każdy, kto był w Wenecji w sezonie, przepychał się uliczkami wśród tłumów, czekał godzinami na vaporetto czy na wolny stolik w restauracji, wie, o czym mówię. Co roku Wenecję odwiedza około 20 milionów turystów, czyli średnio 55 tysięcy osób dziennie (dla porównania: liczba turystów we Florencji to średnio 4 mln rocznie,  Rzym około 10 mln)Poza tym liczba turystów w centrum powoduje, że większość budynków przekształcono w hotele i pensjonaty, w efekcie czego wzrosły ceny mieszkań. Podobno nawet najlepiej zarabiający wenecjanie – gondolierzy, których roczne zarobki oscylują w okolicach 100 tysięcy funtów rocznie – mają coraz większe kłopoty z utrzymaniem się w mieście, w  którym systematycznie drożeje wszystko. Nie wspominając już o takich aspektach, jak dostęp do środków publicznego transportu, co przy takiej ilości turystów staje się niemożliwe. Jeśli dodać do tego sceptyczne wizje naukowców, mówiących, że poziom Adriatyku tak się podnosi, że za 60 lat Wenecja może zupełnie zniknąć pod wodą, to sami widzicie, że niepokoje władz miasta są uzasadnione.

Włodarze podupadającej la Serenissimy podjęli energiczną akcję w celu ratowania miasta, ich pomysł wydaje się jednak dość kontrowersyjny. Mianowicie postanowiono ograniczyć liczbę turystów napływających do Wenecji: w tym celu planuje się postawić specjalne urządzenia do liczenia ludzi w strategicznych punktach miasta, poczynając od Ponte di Calatrava u bram Wenecji, a skończywszy na mostach przy Rio Nuovo.

Inne pomysły kontrowersyjnego burmistrza wydają się bardziej sensowne niż liczenie turystów: ma być wydawany stosowny biuletyn mówiący, w których dniach i godzinach są w Wenecji największe tłumy (z sugestią, by wtedy się tam nie wybierać) – wtedy też na ulicach ma pojawić się więcej policjantów. Oprócz tego mają być  wydzielone dla turystów nowe obszary miasta z restauracjami i hotelami, co przynajmniej trochę odciążyłoby centrum historyczne. Zostają też wprowadzone nowe regulacje odnośnie zakładania bed&breakfast, zaś policja wenecka ma mieć zwiększone uprawnienia – ma to pomóc w radzeniu sobie z wybrykami turystów (skoki do Canal Grande, pikniki przy zabytkach itp).

To nie koniec nowin. Już wkrótce wejście na teren placu Swiętego Marka ma być płatne. Z opłaty mają być zwolnione tylko osoby, które w Wenecji zatrzymują sie na dłużej oraz – jak sądzę – mieszkańcy.

Co sądzicie o tych pomysłach? Czy liczenie turystów i inne idee pomogą uratować Wenecję, tak abyśmy mogli jak najdłużej cieszyć się jej pięknem?

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.