Jak się uczyć języka, gdy nie masz czasu?

Jak się uczyć języka, gdy nie masz czasu?

Witajcie w Nowym Roku!

 

Nowy rok, nowe cele, nowe obietnice. Na przykład “Będę się bardziej przykładał do nauki włoskiego” – brzmi znajomo? No dobrze, ale jak to zrobić, jak uczyć się języka, gdy nie masz czasu?

Uczenie dorosłych to pod tym względem jedno wielkie wyzwanie. Praca, dzieci, praca, rodzina, praca, fitnessy, zwierzęta, nadgodziny, spotkania z przyjaciółmi, praca… no nie da się już wcisnąć nauki, a jeszcze trzeba się cieszyć, że w ogóle jest czas choćby na jedną lekcję w tygodniu. Tylko że paskudny język sam się nie chce nauczyć, słówka same się nie zapamiętują, nagle się okazuje, że lektor chciałby iść do przodu, a my nie mamy szans, bo chcemy powtórzyć to, co już było, a czego nie powtórzyliśmy sami. Robi się impas. Okazuje się, że czas jest niezbędny. Oto moje pomysły, jak uczyć się języka, gdy nie masz czasu i jak ten czas znaleźć.

  1. Wykorzystuj luki w czasie.

Przejrzyj uczciwie swój plan dnia. Uczciwie. Czy są takie chwile, kiedy robisz niewiele i możesz ten czas wykorzystać? Celują w tym koszmarne pożeracze czasu, czyli zajęcia domowe: gotowanie, prasowanie, zmywanie, odkurzanie i inne tego typu czynności, ale też: bardzo nudne konferencje, na których biernie słuchasz, dojazd do pracy, przerwa na papierosa, siedzenie u fryzjera, siedzenie w kolejce do lekarza, stanie w kolejce w Biedronce itp. Ten czas można zagospodarować, w zależności od tego, jaką czynność wykonujemy. Z reguły najłatwiej jest słuchać, i to niekoniecznie radia czy podcastów, które są z natury dość trudne i nie nadają się dla początkujących. Na rynku mamy ogromny wybór nagrań, a tam np. czytane zdania lub dialogi, zwykle z przerwą na ich powtórzenie. Genialne. Między jednym talerzem a drugim możesz sobie powtórzyć jedno zdanko. Dziesięć talerzy to już dziesięć zdanek… Jeśli słuchanie nie wchodzi w rachubę, skorzystaj z fiszek lub zeszytu ze słówkami. Kolejka w Lidlu na 5 osób? Akurat jedno zdanko z fiszek na pamięć. Kawał drogi tramwajem? To już masa czasu, co najmniej kilku słówek można się nauczyć.

  1. Telefon

Bez względu na to, ile pracujemy i ile mamy dzieci, zawsze mamy czas na fejsbuka. Nie ma się co na to oburzać, tak po prostu jest. Zamiast wściekać się na siebie, wykorzystajmy social media do nauki języka. Zmieńmy język w aplikacjach na włoski. Polubmy fanpage blogów dla uczących się włoskiego (w tym mój), fanpagi najważniejszych włoskich dzienników (Corriere della Sera, La Repubblica, Messaggero), zapiszmy się do włoskojęzycznych grup tematycznych. Ja na przykład kocham koty, więc zapisałam się do włoskiej grupy fanów kotów po włosku. Zapiszmy się do grup uczących się włoskiego (oczywiście na pierwszym miejscu italomaniacy, pod komendą moją i Kuby z bloga Italia nel cuore). Zróbmy tak, żebyśmy otwierając fejsa, byli zasypywani komunikatami w języku włoskim. Proste, ale skuteczne. To samo dotyczy Twittera, Instagrama czy innych social.

  1. Przerzuć do kategorii “obowiązki”

Metoda kontrowersyjna, ale w moim wypadku skuteczna. Niektórzy ludzie reagują na swoją własną wewnętrzną komendę “chcę”, inni na własną wewnętrzną komendę “muszę”. Ja, ponieważ jestem osobą bardzo zdyscyplinowaną i zorganizowaną, a do tego mam w cholerę obowiązków, reaguję na komendę “muszę”: muszę przygotować lekcję, muszę wysłać księgowej papiery, muszę zapłacić za lokal szkoły. I gdyby tak do tej kategorii przerzucić włoski? Na przykład muszę wyjść z psem, wysłać maila do kontrahenta, umyć zęby, nauczyć się trzech słówek dziennie, odmiany jednego czasownika, zrobić jedno ćwiczonko… niedużo, żeby się nie zniechęcić, ale jeden malutki obowiązek? Spróbujcie. Jeśli nie przesadzicie z ilością obowiązków, nie powinno wam to odebrać przyjemności z uczenia się włoskiego, a wydatnie przyczynić się do wzrostu efektywności nauki.

Tak, wiem, nie są to epokowe odkrycia. Jednak cudów nie ma. Nie zaproponuję nikomu zwolnienia się z pracy lub oddania dzieci opiekunce, żeby nauczyć się włoskiego. A skoro rozwiązania radykalne nie wchodzą w rachubę, zastosujmy te drobne. Może coś pomogą?

Dajcie znać, czy udało się Wam zastosować moje metody i jak się Wam spodobały.

 

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.