Dużo miodu i woń migdałów – panforte

Dużo miodu i woń migdałów – panforte

Boże Narodzenie zarówno w Polsce, jak i we Włoszech smakuje i pachnie bakaliami. W Polsce mamy piernik, keks i makowiec, we Włoszech zaś, oprócz torrone i panettone, także mniej znane, ale niemniej pyszne ciasto – panforte. Jego historia jest równie ciekawa jak smak!

https://en.wikipedia.org/wiki/Panforte

Panforte jest produktem regionalnym toskańskim, kojarzonym głównie ze Sieną. Oryginalny przepis, sięgający 1675 roku, zawiera 17 składników – tyle, ile jest dzielnic w Sienie. Okrągły, miodowy placuszek aż pęka od bakalii (migdałów, orzechów, owoców kandyzowanych) i przypraw (cedru, cynamonu, gałki muszkatołowej). Nieco ciągnący się i kleisty, pachnie i smakuje obłędnie, a znany jest w dwóch wersjach: białej, a więc posypany cukrem pudrem (jego inna nazwa to “panforte margherita” na cześć królowej Margherity di Savoia, tej samej, której zawdzięczamy pizzę margheritę – miała kobita wpływ na kuchnię włoską, co tu dużo gadać!) i czarnej, a więc posypany przyprawami i mającej jeszcze mocniejszy smak.

http://www.joyofbaking.com/Panforte.html

Historia panforte sięga czasów średniowiecznych. Na samym początku stanowił jedzenie biedoty: była to po prostu focaccia z mąki i wody, do której dodawano nieco miodu i owoców. Z czasem owoce się zasuszały, nadając plackowi charakterystyczny kwaskowaty smak (stąd też nazwa panforte, dosłownie chlebek o mocnym smaku). Później jednak zaczęto dodawać do specjału coraz więcej składników, więcej owoców, bakalii, więcej miodu i przypraw – a że te ostatnie były dość cenne, stąd widywano panforte tylko na pańskich i kościelnych stołach, a ich przygotowanie powierzano już to zakonnicom, już to aptekarzom. Faktem jest, że legendy o powstaniu ciasta wiążą się z kościołami i klasztorami. Jedna z nich opowiada o siostrze Giovannie, wysłanej do klasztoru po tym, jak jej ukochany Giannetto z Perugii zginął w czasie wojny krzyżowej. Giovanna szykowała właśnie ciasto na wieczerzę, gdy nagle usłyszała przez okno wołanie ukochanego, którego miała za zmarłego! W emocjach sypnęła do ciasta o wiele za dużo pieprzu i przypraw, tworząc tym pierwsze prawdziwe panforte. Inna z kolei legenda opowiada o siostrze Bercie, która w czasie oblężenia miasta w 1555 roku chciała przygotować dla wyczerpanych i osłabionych sieneńczyków ciasto, które dodawałoby energii i witalności – stąd w panforte bakalie i miód. Jeszcze inna legenda dodaje, że owa siostra Berta miała składniki dzięki Nicolo de Sambellini, znanemu grzesznikowi i hulace, który nawrócił się i w ramach pokuty oddał klasztorowi wszystko, co posiadał – w tym właśnie przyprawy, w owym czasie stanowiące bogactwo.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Siena

Tak czy inaczej, dzisiaj panforte jest nie tylko przysmakiem bogatych. Można go kupić we Włoszech, a można i spróbować zrobić samemu. Dodatkową zaletą jest fakt, że placek można naprawdę długo przechowywać – nawet kilka tygodni, wystarczy zawinąć w papier i już, nic nie traci na smaku ani na zapachu. Ja sama osobiście w tym roku zamierzam wypróbować jakiś nietrudny przepis. Zobaczymy, czy mi się uda! Trzymajcie kciuki, a ja na pewno pochwalę się rezultatem na facebooku 🙂

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.