Co zjeść w Neapolu

Co zjeść w Neapolu

Kochani,

W chwili, gdy czytacie moje słowa (zakładając, że czytacie je 18 marca, w dniu opublikowania posta ;)), ja stoję już na włoskiej ziemi. Więcej – na neapolitańskiej! Jest to mój drugi pobyt w tym mieście: pierwszy raz zwiedzałam Neapol we wrześniu ubiegłego roku. Była to jednak wycieczka dość pospieszna i – jako że wakacje zmierzały ku końcowi – z konieczności bardzo oszczędny (kiedy wracałam, zabrakło mi już kompletnie pieniędzy i musiałam pożyczyć dwa euro od przyjaciółki, żeby zjeść jakiekolwiek śniadanie! Niepotrzebnie wydawałam tyle w Feltrinelli). Tym razem oszczędzać nie muszę i zamierzam wykorzystać ten pobyt w pełni – to znaczy jeść. Neapol słynie bowiem ze znakomitej kuchni i sprawdzę to osobiście. A oto moje plany, co zjeść w Neapolu:

Zacznę oczywiście od pizzy. Sama mogłabym sobie pizzę darować, jako że jadłam już neapolitańską pizzę w słynnej pizzerii Da Michele (wrażenia opisałam dokładnie tutaj) – pizza w tej knajpie jest tak mało kosztowna, że mogłam sobie na nią pozwolić bez większego bólu. Jednak tym razem będę z przyjaciółmi, którzy w Neapolu nigdy nie byli, więc wizyta Da Michele jest punktem obowiązkowym!

Następnie planuję zjeść spaghetti alla puttanesca, czyli spaghetti po dziwkarsku. Jest to typowe danie neapolitańskie: spaghetti z sosem pomidorowym, czarnymi oliwkami, czosnkiem, oregano i kaparami. Wszystkie te składniki uwielbiam, więc połączone w całość muszą być po prostu boskie! Zapewne intryguje Was, skąd pochodzi nazwa? Otóż intensywne barwy potrawy kojarzyły się neapolitańczykom z kolorami, jakie nosiły prostytutki, aby zwabić klientów. No cóż, głodnemu chleb…

Spaghetti alla puttanesca. https://www.lacucinadibacco.it/perche-si-chiamano-spaghetti-alla-puttanesca-la-ricetta-e-le-origini-del-nome

Kolejnym daniem będzie na pewno parmigiana di melanzane. Jadłam ją już wielokrotnie, ale podobno w Neapolu robią ją szczególnie doskonałą, więc odmówić jej to grzech! Parmigiana to coś w rodzaju zapiekanki z bakłażanów, mozzarelli (oczywiście tej di bufala campana, czyli z mleka bawolic, hodowanych głównie w prowincji Caserta, w pobliżu Neapolu). Jest po prostu boska. W charakterze dodatku wezmę sobie zucchine alla scapece, czyli grillowane lub podduszone plasterki cukinii z dodatkiem czosnku, octu i odrobiną mięty. Ciekawa jestem tego połączenia.

Zucchine alla scpece. https://cucina.fanpage.it/zucchine-alla-scapece-ricetta/

Parmigiana di melanzana. https://grandenapoli.it/parmigiana-di-melanzane-una-ricetta-tutta-napoletana/

Chciałabym też spróbować dania typowo wielkanocnego, czyli casatiello. Jest to tak zwana torta salata, czyli ciasto wytrawne, okrągłe, z dziurą w środku, przypominające koronę cierniową. Zrobione jest na bazie smalcu, mąki, jajek, sera i skwarków, więc może być dosyć ciężkie. Być może lepiej będzie spróbować lżejszej wersji, z szynką zamiast skwarków?

Casatiello. http://ricette.giallozafferano.it/Casatiello-napoletano.html

 

Nie odmówię sobie także neapolitańskich deserków. Po pierwsze, baba’, której (którego?) nie udało mi skosztować za pierwszym razem. Są to pyszne ciastka z ciasta drożdżowego, wypełnione śmietaną lub czekoladą, doprawione rumem. Ciekawostką jest fakt, że pochodzenie baba’ miałoby być… polskie i miałoby się wywodzić od poczciwej, polskiej wielkanocnej baby! Podobno to król Stanisław Leszczyński, teść króla francuskiego Ludwika XV, sprowadził na południe Europy polską babę. Jako że jednak był już bezzębny, postanowił zamoczyć babę w rumie i w ten sposób wymyślił właśnie neapolitańskie baba’. Nie bardzo wiadomo, jak polska babka z francuskiego dworu trafiła do Neapolu, ale fakt faktem, że baba’ uchodzi za danie typowo neapolitańskie i dlatego, będąc w Neapolu, po prostu trzeba jej spróbować.

Baba napoletano. http://www.charmenapoli.it/en/sapori/sagre/sagra-sagre-campania-festival-baba-babbaa-salerno-re-baba-camera-commerico/

Inną słodkością wartą skosztowania będą z pewnością sfogliatelle, czyli ciastka wykonane z ciasta francuskiego przypominające kształtem i fakturą muszle, wypełnione różnymi pysznościami: już to kremem, już to suszonymi owocami, już to bitą śmietaną… Jest w czym wybierać. Trzeba też zostawić sobie trochę miejsca na struffoli, małe kuleczki z ciasta na bazie tłuszczu, jajek, mąki i likieru anyżowego, smażone w głębokim tłuszczu i udekorowane miodem oraz kolorową posypką.

Struffoli. http://retenews24.it/gli-struffoli-di-natale-storia-e-ricetta-originale-di-un-dolce-tutto-napoletano/

Sfogliatelle. https://www.fotolia.com

Oczywiście, kuchnia neapolitańska oferuje o wiele, wiele więcej, ale jak się jedzie na zaledwie trzy dni, to trzeba się liczyć z możliwościami własnego żołądka i wybrać co najlepsze. A Wy, co najbardziej lubicie jeść w Neapolu? Może coś bardziej dietetycznego? Bo mnie martwi, ile utyję po takiej wielkiej uczcie…

 

 

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.