Zbrodnia w Arce

Zbrodnia w Arce

Pierwszy czerwca 2001 roku miał być dla Sereny Mollicone pracowitym dniem. Rano pojechała do szpitala w Isola dei Liri, oddalonego o 10 kilometrów od jej rodzinnego Arce, na prześwietlenie dentystyczne. Miała być w domu około czternastej, najpierw chciała spotkać się ze swoim chłopakiem Michele, a potem pouczyć się do czekającego ją egzaminu maturalnego. Po wizycie w szpitalu zrobiła zakupy w lokalnej piekarni i wsiadła do autobusu jadącego do Arce.

Nigdy nie wróciła do domu.

W niedzielę 3 czerwca w lasku oddalonym o 8 kilometrów od miasteczka znaleziono ciało. Serena leżała na wznak wśród krzewów, przysypana gałęziami, okrutnie pobita, z workiem na głowie, z rękami i nogami spętanymi taśmą klejącą i drutem. Jako przyczynę śmierci wskazano uduszenie: na ustach i nosie znaleziono również ślady taśmy klejącej. 

https://www.ilquotidianodellazio.it/delitto-di-arce-l-arma-dei-carabinieri-si-costituisce-parte-civile.html

https://www.ilquotidianodellazio.it/delitto-di-arce-l-arma-dei-carabinieri-si-costituisce-parte-civile.html

Serena była uczennicą ostatniej klasy liceum o profilu pedagogiczno – psychologicznym, zwyczajną, bystrą nastolatką uwielbiającą muzykę (grała na klarnecie). Jej matka zmarła, gdy dziewczynka miała sześć lat. Mała wychowywała się z ojcem, Guglielmo Mollicone, nauczycielem szkoły podstawowej i właścicielem małego sklepu papierniczego. Nie sprawiała nikomu żadnych problemów. A jednak została zamordowana. Nie miała przy sobie pieniędzy ani biżuterii, motyw rabunkowy więc odpadał, nie znaleziono również śladów wykorzystania seksualnego, więc – dlaczego ją zamordowano?

https://www.repubblica.it/cronaca/2020/05/31/news/morto_il_padre_di_serena_mollicone_19_anni_a_cercare_la_verita_-258127957/

Pierwsze tropy prowadzących śledztwo karabinierów zdawały się prowadzić do ojca dziewczyny. Czyżby chodziło więc o rodzinną awanturę? Śledczy uważali, że dziewczyna wróciła do domu, ponieważ znaleźli tam jej telefon. Byli tak przekonani o winie Guglielma, że zabrali go na posterunek w trakcie trwania pogrzebu córki, na oczach krewnych i przyjaciół, nie pozwalając mu na godne pożegnanie ukochanej Sereny. Szybko jednak okazało się, że trop był fałszywy – nie znaleziono absolutnie żadnych przesłanek, wskazujących na winę ojca. Dziś uważa się, że był to celowy, starannie zaplanowany ruch, mający skierować uwagę opinii publicznej i mediów na Guglielma.

https://urbanpost.it/serena-mollicone-mottola-a-processo-operaio-intercettazione/

https://urbanpost.it/serena-mollicone-mottola-a-processo-operaio-intercettazione/

Kolejnym oskarżonym o skrzywdzenie dziewczyny miał być Carmine Belli, pracujący w lokalnym warsztacie samochodowym jako blacharz. Chłopak nie znał Sereny, jednak wydawało mu się, że widział ją w dniu zaginięcia i zgłosił to – na swoje nieszczęście – karabinierom. W dodatku barmanka z lokalnego baru powiadomiła władze, że widziała Carmine wraz z Sereną w krytycznym dniu. To wystarczyło, by karabinierzy aresztowali blacharza. Komendant Mottola przesłuchiwał go aż 18 razy, ba, rozpoczęły się nawet czynności procesowe. W trakcie procesu jednak wyszło na jaw, że karabinierzy nie mają żadnych dowodów, a barmanka, jak się okazało, mówiła, że widziała Carmine nie z Sereną, ale z zupełnie inną dziewczyną, jej daleką znajomą. Młyny włoskiej sprawiedliwości mielą jednak powoli i batalia Carmine Belli trwała blisko trzy lata – uniewinniono go ostatecznie w 2004 roku. Sprawa, jak się wydaje, przycichła na kolejne cztery lata, aż do roku 2008, kiedy to wybuchła bomba.

11 kwietnia znaleziono w samochodzie karabinierów martwego brygadiera, Santino Tuzi. Orzeczono samobójstwo. A potem okazało się, że parę dni wcześniej karabinier wyznał w prokuraturze, że feralnego 1 czerwca około 11 widział Serenę wchodzącą na posterunek. Jak twierdził, dziewczyna nigdy stamtąd nie wyszła…

Zeznanie Tuziego i jego samobójstwo, co do którego było zresztą mnóstwo wątpliwości, całkowicie zmieniło bieg wydarzeń. Po trzech latach żmudnych dociekań prokuratury postawiono w stan oskarżenia pięć osób: komendanta Franco Mottolę, jego żonę Annę Marię, syna Marco oraz dwóch innych karabinierów. Zarzuty? Zabójstwo, ukrycie zwłok, mataczenie w śledztwie.

https://www.casertanews.it/cronaca/omicidio-mollicone-mottola-dichiarazioni.html

Sądowa batalia trwała długie lata, przeprowadzono badania DNA na ponad 250 osobach, badano również odciski palców. W 2016 roku dokonano także ekshumacji ciała Sereny i ponownej autopsji; gdy później resztki pochowano, w pogrzebie uczestniczyło blisko tysiąc osób, w tym oczywiście ojciec, tym razem już zostawiony w spokoju. Mottola i jego rodzina nadal deklarowali, że są niewinni. Teza śledczych mówiła, że Serenę najpierw uderzono w głowę, jeszcze na posterunku (najbardziej prawdopodobna hipoteza mówi, że mocno pchnięto ją na drzwi) później oszołomioną dziewczynę wywieziono do lasu, gdzie została okrutnie uduszona. Czy teoria się potwierdzi? To się okaże. Kolejne rozprawy sądowe się przedłużają, także ze względu na pandemię koronawirusa, która zablokowała pracę sądów na długie miesiące. Czy Mottola i jego rodzina są winni? Wikipedia wciąż pokazuje, że sprawa jest “nierozwiązana”, jednak dowody prokuratury wydają się mocne.

To co jest jednak najciekawsze w tej całej sprawie, to motyw. Serena, jak twierdzi jej ojciec, od dawna już chciała zgłosić karabinierom to, co wiedziała o rozprowadzaniu narkotyków w miasteczku. W tamtym czasie Arce było poważnie gnębione problemem narkotykowym, z którym władze nie umiały (lub nie chciały) sobie poradzić. Guglielmo Mollicone w wywiadzie radiowym opowiadał, że córka bardzo martwiła się, widząc, jak jej znajomi popadają w nałóg. A jednym z najbardziej liczących się graczy na narkotykowym rynku był nikt inny, jak Marco Mottola, syn komendanta karabinierów…

Cała sytuacja wydaje się jednak mocno niejasna. Dlaczego Serena zdecydowała się zgłosić sprawę karabinierom akurat w tym dniu, przejęta egzaminem maturalnym? Dlaczego poszła do komendanta Mottoli? Znała Marca, chodzili razem do szkoły, prawdopodobnie znała też jego nazwisko, czy nie skojarzyła, że rozmawia z ojcem dilera czy może naiwnie liczyła, że to właśnie komendant po prostu porozmawia z synem? Dlaczego nie poszła z ojcem, nie powiedziała mu, że zamierza zgłosić sprawę karabinierom? Miała zaledwie 18 lat. I jak to się stało, że na posterunku był Marco? To on jest podejrzany o uderzenie dziewczyny. Wreszcie: dlaczego Mottola po prostu porządnie jej nie nastraszył? Była taka młodziutka, z pewnością jej groźby właściwie nie miały pokrycia. Mogła oczywiście zagrozić, że zgłosi sprawę wyżej, ale z pewnością łatwiej by ukryć handel narkotykami niż morderstwo na posterunku. Czy doszło do jakiejś kłótni i sytuacja wymknęła się spod kontroli? Cóż, być może dowiemy się tego, jeśli były komendant Mottola i jego syn zaczną mówić…

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.