Pompeje, miasto umarłych

Pompeje, miasto umarłych

Tak naprawdę zainteresowałam się Pompejami po świetnej wystawie multimedialnej, którą miałam okazję oglądać jakieś dwa lata temu w Warszawie na Stadionie Narodowym. Była niesłychanie ciekawa i świetnie zrobiona, a ja zaczęłam marzyć, żeby zobaczyć Pompeje na żywo, a nie w wersji multimedialnej. W tym roku udało mi się to marzenie spełnić i powiem Wam – nie rozczarowałam się! Pompeje to jedno z najbardziej niezwykłych i wyjątkowych miejsc, jakie widziałam kiedykolwiek.

Ale po kolei.

Gdy tylko dojechałam do Pompejów kolejką podmiejską Circumvesuviana, od razu pogratulowałam sobie, że na zwiedzanie wybrałam drugą połowę września. Turystów było sporo, upał panował potężny i jak tak sobie pomyślałam, jak to musi wyglądać w sierpniu, zrobiło mi się słabo. Miałam wyjątkowe szczęście (i rozum), żeby wybrać się już po sezonie.

Pompeje robią ogromne wrażenie już samą wielkością – nawet jak na dzisiejsze standardy jest całkiem duże, a co dopiero jak na starożytne! Labirynty wąskich zaułków sąsiadujące z całkiem szerokimi ulicami, ruiny domów, sklepów i warsztatów i świątyń, ogrodów, placów, teatrów,term i fontann – to wszystko daje nam obraz tego, jak wspaniałe musiały być Pompeje w rozkwicie.

Rozkwit ten – handlowy, militarny, kulturowy, społeczny – trwał od VII wieku p.n.e. (miasto założone zostało przez Osków) aż do pewnego sierpniowego dnia 79 roku naszej ery, kiedy to doszło do niespodziewanej erupcji Wezuwiusza, u stóp którego zbudowano Pompeje. Miasto zostało całkowicie zniszczone, nie tyle przez lawę, która do Pompejów nie dotarła, co przez popiół i pyły wulkaniczne towarzyszące wybuchowi – ich chmura była tak ogromna, że widać ją było z odległego o ponad 200 km Rzymu. Gruba warstwa popiołu zagrzebała niegdyś kwitnące miasto na kilkanaście wieków.

Powitanie na posadzce jednego z domów.

Całą tą dramatyczną historię można bez trudu sobie wyobrazić, bo też Pompeje są miejscem ogromnie sugestywnym i działającym na wyobraźnię. Wystarczą drobiazgi, by poczuć, jak kiedyś to miasto tętniło życiem – choćby koleiny wyżłobione przez pojazdy w ulicach czy zabawne przejścia dla pieszych (ogromne kamienie ustawione między chodnikami). Największe wrażenie robią ludzkie ciała, które można zobaczyć w kilku miejscach, na przykład w spichlerzach: ciała wykrzywione bólem, jakby wołające o pomoc, żywe i zarazem martwe świadectwa tej katastrofy. Nie są to oczywiście prawdziwe zwłoki – w fatalnym 79 roku popiół oblepił umierających ludzi, tworząc wokół ich ciał skorupę. Po latach ciała się rozłożyły, lecz pozostały właśnie te kamienne skorupy, które archeologowie napełnili gipsem, tworząc w ten sposób naturalistycznie wyglądające figury zmarłych. Jest to niesamowity, przejmujący i smutny widok.

Malowidło na ścianie Villi dei Misteri.

Oczywiście są też i pogodniejsze miejsca. Wrażenie robi przepiękna Villa dei Misteri, położona nieco za miastem i nazywana tak od malowidła ściennego przedstawiającego misteria ku czci Dionizosa. Willa jest ogromna, liczy sobie aż 19 pokoi, a na ścianach można podziwiać piękne freski. Ciekawa jest też Casa del Fauno, znajdujący się już w centrum miasta i zajmujący aż cały jeden kwartał! W pięknym atrium znajduje się mała figurka z brązu, przedstawiająca fauna – stąd też nazwa domu, którego właścicielem zapewne był wyjątkowo bogaty patrycjusz – oraz liczne, wspaniałe mozaiki. Wrażenie robi też Casa del Panettiere, czyli po prostu piekarnia, w której doskonale zachował się piec do wypieku chleba i kamienne żarna. Przy okazji – po wizycie w Pompejach radzę udać się do Muzeum Archeologicznego w Neapolu, tam bowiem zgromadzono ogromną ilość zabytków znalezionych w czasie wykopalisk. Między innymi znajduje się tam fresk przedstawiający piekarza i jego żonę.

Figurka Fauna w atrium Domu Fauna.

Piec do wypieku chleba.

Innym ciekawym miejscem jest oczywiście Lupanar, czyli dom publiczny, który daje pewne pojęcie o niewygodzie ówczesnych przybytków (miłość uprawiano w maleńkich kamiennych pokoikach). I znowu radzę zajrzeć do Muzeum, w specjalnym tzw. “sekretnym pokoju” możemy obejrzeć liczne freski i mozaiki przedstawiające kochające się pary: zapewne część z owych mozaik służyła prostytutkom jako swoiste instrukcje!

Na ścianie lupanaru.

Pięknym i ciekawym miejscem jest także teatr, a nawet dwa teatry, znajdujące się w południowo-wschodnim obszarze miasta. Niestety nie udało mi się obejrzeć amfiteatru, najstarszego zachowanego amfiteatru, starszego nawet od Koloseum, choć znacznie odeń mniejszego. Amfiteatr mieści się nieco poza miastem – podobno dlatego, że po widowiskach sportowych toczyły się walki między kibicami, chodziło więc o to, żeby nie zdemolowali miasta! Problem stadionowego chuligaństwa jest zatem bardziej wiekowy, niż się na wydawało….

Doskonale zachowany teatr.

Oczywiście to tylko przykłady, ciekawych miejsc w Pompejach jest bowiem mnóstwo. Spędziłam tam bez mała pół dnia, a i tak mam ogromny niedosyt i nie zdołałam zobaczyć wszystkiego. Niezwykłe miejsce!

Na koniec mała łyżka dziegciu w tej beczce miodu. Pompeje przekonały mnie, że Włosi są tak rozpuszczeni ogromną liczbą turystów, zwiedzających ich kraj, że przestali zupełnie o tych turystów dbać. Bilet do Pompejów kosztuje 15 euro, co jest znaczną sumą (16 kosztuje  do Muzeów Watykańskich, największego muzealnego kompleksu na świecie), a tymczasem za ten bilet możemy sobie tylko pokrążyć po ruinach i nic się nie dowiemy. Nie ma bowiem żadnych, ale to żadnych tabliczek z informacjami – jedynie przy najważniejszych budowlach znajdziemy ich nazwę i nic, nic, nic więcej. Oczywiście ma to na celu skłonienie turysty, by wynajął sobie przewodnika względnie kupił przewodnik w wersji książkowej. Rozumiem, że utrzymanie takiego obiektu kosztuje fortunę, ale… bez przesady.

Niemniej jednak zachęcam do odwiedzenia Pompejów- w miarę możliwości nie w sezonie – i zaopatrzyć się w ten nieszczęsny przewodnik. Zapewniam, że nie będziecie rozczarowani, rzadko kiedy można udac się w tak wspaniałą podróż do przeszłości…

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.