7 porad, jak uprzyjemnić naukę włoskiego

7 porad, jak uprzyjemnić naukę włoskiego

Z moich obserwacji wynika, że jeśli ktoś uczy się włoskiego, to zwykle robi to dla własnej przyjemności i własnego rozwoju (klik). Jednak nauka języka nie zawsze jest śliczna i milusia, zdarzają się różne kryzysy, stresy, żmudne wkuwanie, testy i tak dalej. Jak zrobić, żeby uprzyjemnić naukę języka włoskiego? Poniżej przedstawiam Wam kilka moich porad prosto z belferskiego serca.

  1. Mniej stresu

Nie mam na myśli normalnej (a niekiedy wręcz motywującej) nerwówki przed egzaminem czy stresu w trakcie pierwszej rozmowy z Prawdziwym Włochem. Chodzi mi bardziej o to, że często widzę moich uczniów, jak bardzo denerwują się sami na siebie, gdy na przykład zapomną jakiegoś słówka lub zrobią błąd. Poprawili się, konwersacja poszła sprawnie, ale człowiek i tak skupia się na tym jednym błędzie, na zasadzie “no jak mogłam tak powiedzieć?”.

Jest taka książka “Jedz, módl się i kochaj”. Jest w niej dużo głupich stwierdzeń i jedno mądre: “Kiedy się uczysz nowych rzeczy, musisz być dla siebie bardzo uprzejma”. I to jest to! Czasem zdarza się nam zapomnieć słowa po polsku, a przecież znamy je od tylu lat, co dopiero ze słówkiem, które znajduje się w naszym mózgu od niedawna! Takie nakręcanie się jest absolutnie bez sensu. Wiadomo, zawsze, ale to zawsze mogłoby być lepiej, moglibyśmy uczyć się więcej i skuteczniej, ale to nie zawsze jest możliwe, bo w końcu mało kto zajmuje się w życiu wyłącznie nauką włoskiego i niczym innym. Skupmy się na tym, co nam się udaje: na słówkach, które przyswoiliśmy, na tym, że dobrze zrobiliśmy słuchanie, na tym, że udało się nam kupić bilet we Włoszech itp. Myślmy o naszych postępach, nawet jeśli chcielibyśmy, by były one bardziej znaczące, nie rozpamiętujmy błędów.

Powyższe słowa napisała osoba, ktora w trakcie pobytu na stypendium w Pordenone [klik] powiedziała kiedyś do pana w recepcji w hotelu “se avrei…”. Była wtedy bardzo chora na zapalenie zatok, miała gorączkę, głowa jej pękała i była po całym dniu zwiedzania plus po całym wieczorze czekania na pociąg (awaria…), ale nie szkodzi: i tak po popełnieniu owego błędu napisała do kolegi po fachu “Boże, wiesz, co zrobiłam? Powiedziałam <<se avrei>>!!!”.

 

2) Odpowiednia metoda

Każdy ma jakieś swoje ulubione metody nauki języka. Jeśli są one skuteczne i w dodatku przyjemne, nie dajmy sobie wmówić, że są złe. Nierzadko krytykowana jest metoda na tłumaczenie zdań, a mnie ona w początkowym etapie nauki bardzo pomogła, zwłaszcza że nie miałam wtedy dostępu do wielu atrakcyjnych materiałów. Nie przepadałam za to za wszelkimi grami językowymi (co ciekawe, jako lektor je bardzo lubię), wolałam naukę bardziej spokojną. Sprawiało mi to przyjemność i sądzę, że tak jest najlepiej: jeśli lubimy tłumaczyć, tłumaczmy zdania. Jeśli kochamy gramatykę, róbmy miliardy ćwiczeń. Jeśli lubimy oglądać filmy, nie odrywajmy oka od youtube’a. Jeśli pomaga nam przylepianie na lustrze karteczek ze słówkami, czemu tego nie robić? Ale uwaga: nie zamykajmy się całkowicie na nowe metody i propozycje. Im więcej metod przetestujemy, tym łatwiej będzie nam znaleźć te najbardziej dla nas przyjemne i skuteczne.

 

3) Przyjemnie

Uczmy się w przyjemnej atmosferze. Oczywiście, jeśli pracujemy w grupie, atmosfera zależy w dużej mierze od prowadzącego (jeśli lektor tworzy ciężką, stresującą atmosferę, czym prędzej zmieńmy lektora), ale samodzielna nauka zależy już od nas. Jasne, jeśli powtarzamy słówka jadąc autobusem, to trudno o to zadbać, ale jeśli wykroiliśmy na naukę włoskiego te pół godziny w tygodniu, to postarajmy się, aby nie było to ciężkie pół godziny. Ja bardzo lubiłam uczyć się otulona kocykiem, koniecznie z herbatką w ręku, słuchając muzyki w tle. Ktoś inny może uczyć się na łonie natury, inny przy idealnie uporządkowanym biurku. Jak chcemy. Zauważyłam, że wielu osobom sprawia przyjemność otaczanie się gadżetami: ładny zeszyt czy piękne pióro może nas do tej nauki zachęcić.

4) Chwalmy się!

Nauka nowego języka to nie jest wcale taka bardzo powszechna sprawa. Nie omieszkajmy się pochwalić znajomym, że uczymy się włoskiego. Niekiedy daje to spory “efekt wow”, co z kolei przekłada się na zwiększoną motywację i większą przyjemność. Czasem nam się wydaje, że nie ma się czym chwalić, ale choćby takie drobiazgi jak poprawne przeczytanie słowa “gnocchi” czy rzucenie mimochodem jakiejś ciekawostki na temat Włoch mogą nam znacznie poprawić humor. I już będzie przyjemniej!

 

5) Materiały

Bez względu na to, czy uczymy się z kimś, czy sami, korzystamy z jakichś materiałów. Jeżeli materiały są cięzkie, nudne, długie, krótkie, źle zilustrowane, za bardzo zilustrowane – to automatycznie przekładają się na naszą przyjemność z lekcji włoskiego. Dlatego nie ustawajmy w szukaniu ciekawych materiałów (dopasowanych do naszych ulubionych metod, patrz punkt 2), sprawdzajmy nowe podręczniki, linki, blogi, filmiki na youtube, książki, czasopisma. Oczywiście w porównaniu do języków takich jak angielski czy niemiecki, wybór materiałów do włoskiego nie jest duży, ale zawsze się coś ciekawego znajdzie. Mnie nadal sprawia dużą przyjemność korzystanie z dobrze opracowanych, porządnych materiałów i naprawdę widzę, jakie one przynoszą skutki. Pamiętajcie też, że w zakładce “Materiały do nauki włoskiego” znajdziecie masę, po prostu masę darmowych ćwiczeń na różne zagadnienia, a w zakładce “Sklep” starannie opracowane przeze mnie e-booki. Dajcie znać, czy korzysta się z nich przyjemnie 😉

 

6) Jasne cele

Czasem ucząc się języka, łatwo się pogubić. Nie wiemy już wtedy, co umiemy, czego nie, wydaje się nam, że uczymy się za wolno, za mało odnosimy sukcesów, że ta nasza nauka nie jest efektywna. Nie ma wtedy mowy o przyjemności z nauki włoskiego! Dość łatwo temu zaradzic, opracowując sobie jasne cele, które będziemy stopniowo osiągać. I nie, to nie może być cel w stylu “nauczę się włoskiego w 2 miesiące” albo “za pół roku będę płynnie dyskutować z Włochami na temat filozofii i zagrożeń ekologicznych, społecznych i politycznych we współczesnym świecie”. Lepiej, aby nasze cele były małe, ale rozsądne i osiągalne. Na przykład: “w ciągu dwóch tygodni opanuję passato prossimo” albo “w weekend nauczę się 20 nowych słówek” albo “do końca roku opanuję wszystkie czasy przeszłe”. Tego rodzaju cele pomogą nam uporządkować naukę i łatwiej zobaczyć postępy, a gdy już je zrealizujemy, napawajmy się satysfakcją (patrz punkt 1): udało mi się! Odnoszę sukcesy!

 

7) Nagroda

To dość ryzykowna metoda, wypływająca bezpośrednio z punktu 6. Nie od rzeczy jest nagradzanie siebie za postępy w nauce włoskiego. Proste, a skuteczne, doda nam motywacji i uprzyjemni naukę. Ale uwaga. Nie nagradzajmy się za każde nowe słówko, nową formę, wypowiedziane zdanie. Istnieje ryzyko, że w naszym mózgu wykształci się prosta zależność: umiejętność = nagroda, a wtedy bez nagrody przestanie się nam chcieć. Lepiej nagradzać się za naprawdę poważne sukcesy: zdany egzamin, napisany test, pięknie przeprowadzoną rozmowę, osiągnięcie nowego poziomu. Niech to będzie dla nas ważne dzięki nagrodzie. Nagroda oczywiście może być dowolna i zależna od naszych upodobań: nowa książka, porcja tiramisu’ w ulubionej włoskiej knajpce, aperol spritz z przyjaciółmi. Byleby było przyjemne!

 

A Wy, jakie macie metody, jak uprzyjemnić naukę włoskiego? Podzielcie się w komentarzach!

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.