5 dzieł, które warto zobaczyć w Pinacoteca di Brera

5 dzieł, które warto zobaczyć w Pinacoteca di Brera

Artykuł dedykowany  Kasi Kowalik, mojej niezmordowanej towarzyszce wypraw do Mediolanie i Ligurii

Wiem, że nie wszyscy lubią Mediolan. Że niby brzydki, mało włoski, ot zwykłe miasto. Ja tam Mediolan bardzo lubię, bo ma świetne lotnisko, Duomo i ma Pinacoteca di Brera, czyli najzupełniej fantastyczną galerię malarstwa, którą udało mi się zobaczyć w minione, nadzwyczaj bogate w wydarzenia wakacje.

Na wakacjach bardzo lubię muzea i chociaż nie jestem wielką ekspertką od sztuki, to sprawia mi przyjemność błąkanie się po muzealnych salach i przebywanie w towarzystwie arcydzieł. Już Wam pisałam o pięciu dziełach, które trzeba koniecznie zobaczyć w Galleria degli Uffizi, więc i o Pinacotece napisać należy.

1. Wieczerza w Emmaus, Caravaggio

Na pierwszy ogień idzie mój ulubiony Caravaggio – przymierzam się do solidnego wpisu o tym artyście, gdyż życie prowadził bujne i niemoralne, a więc ciekawe, ale na to musicie chwilę poczekać. W Pinacoteca di Brera możemy podziwiać jego wspaniałą i mroczną Wieczerzę w Emmaus (drugi obraz Caravaggia, o tym samym tytule, znajduje się w National Gallery w Londynie). Obraz przedstawia Jezusa po zmartwychwstaniu, błogosławiącego chleb w otoczeniu uczniów – uczniów, którzy dotąd nie wiedzieli, kim jest i rozpoznali swojego Nauczyciela właśnie po tym geście. Płótno, jak wszystkie dzieła Caravaggia, zwłaszcza te z późnego okresu jego twórczości, jest fascynujące: gra świateł i cieni, (spójrzcie na twarz Jezusa, połowicznie ukrytą w mroku), emocje malujące na obliczach apostołów, ciemne tło, ciemne barwy. W galerii rozsądnie ustawiono ławkę akurat przed tym obrazem, mozna więc spokojnie usiąść i napawać się, ile dusza zapragnie.

14877194_1129484343805968_1690698030_n

Ja pogrążona w kontemplacji dzieła Caravaggia, fot. Kasia Kowalik

2.Opłakiwanie Chrystusa, Andrea Mantegna

O tym obrazie już Wam kiedyś wspominałam. Bez wątpienia jest to jeden z największych skarbów Pinakoteki, ba! – Mediolanu w ogóle! Nieduży, skromny obraz (ma wymiary zaledwie 60×80 centymetrów i prawdę mówiąc, trochę się go z moją przyjaciółką Kasią naszukałyśmy…) przedstawia ciało Chrystusa. Tak właśnie, ciało Chrystusa, bo to ciało Zbawiciela odgrywa w tym dziele główną rolę. Przedstawiony od strony stóp martwy Jezus, ze śladami gwoździ na dłoniach i krwią na boku, wydaje się niesłychanie realistyczny, dosłowny, wypełnia cały obraz jedynie w lewym górnym rogu widzimy dwie kobiece twarze (czyżby Matka Boska i Maria Magdalena?). Monochromatyczne, niemal pozbawione kolorów dzieło wywiera ogromne wrażenie – nic dziwnego, że Mantegna nie chciał go nikomu sprzedać (według plotek, chciał, by obraz był umieszczony na jego grobie). Dowodem na to, że Opłakiwanie Chrystusa jest dziełem wyjątkowym i inspirującym niech będzie fakt, że natchnął on wielkiego Pasoliniego do nakręcenia tej sceny w filmie Mamma Roma.

andrea_mantegna_-_beweinung_christi

https://pl.wikipedia.org/wiki/Op%C5%82akiwanie_zmar%C5%82ego_Chrystusa_(obraz_Mantegni)

3. Fiumana, Giuseppe Pellizza da Volpedo

Porzućmy na chwilę starych mistrzów, chociaż chętnie opowiedziałabym o nich więcej (Bramante! Tintoretto! Bellini! Raffael!) i przejdźmy do czasów nam bliższych. Wielkie, monumentalne płótno zatytułowane Fiumana, pędzla Giuseppe Pellizza da Volpedo, rzuca się w oczy natychmiast i przedstawia masę prosto odzianych ludzi, idących w wielkim pochodzie. Fiumana, namalowana pod koniec XIX-ego wieku, była pierwowzorem innego wybitnego dzieła malarza, mianowicie Il quarto stato, przechowywanego również w Mediolanie, w Museo del Novecento. Oba obrazy stały się symbolami walk proletariatu i w rezultacie potęznych zmian społecznych we Włoszech. Jeśli mam być szczera, to dzieło – pomijając cały kontekst historyczny i społeczny jego powstania – robi wrażenie głównie rozmiarami. Wolę starych mistrzów.

il-quarto-stato

Fiumana, fot.Loli Menor

4. Pocałunek, Francesco Hayez

Tego słynnego dzieła nie mogło w mojej klasyfikacji zabraknąć! Na pierwszy, a nawet na drugi rzut oka obraz przedstawia romantyczną scenę pocałunku przystojnego zapewne dżentelmena w myśliwskim kapelusiku z piórkiem i pięknej damy w błękitnej sukni. Namiętnie całująca się para znajduje się w średniowiecznym zamku, a w lewym rogu czai się złowrogi cień, co nadaje nieco grozy pozornemu na pozór obrazowi. W rzeczywistości jednak chodzi o coś więcej niz o pocałunek: według zamysłu Hayeza para symbolizuje… zjednoczone Włochy! Przesłanki ku takiej interpretacji są wielorakie: już to mężczyzna szykuje się do odjazdu na wojnę, a kobieta dodaje mu sił pocałunkiem, już to czerwone spodnie mężczyzny symbolizują Włochy a błękitna suknia dziewczyny – Francję (mającą w owym czasie sojusz Italią – unia między dwoma krajami stała się impulsem do zjednoczenia Włoch), już to miłosne splecenie ma być symbolem miłości do ojczyzny… niezależnie od tego, którą interpretację obierzemy, Pocałunek jest zdecydowanie wart zobaczenia na żywo. Jest to zresztą jedno z najsławniejszych włoskich dzieł sztuki w ogóle, wykorzystywany niejednokrotnie w celach komercyjnych (np. przez fabrykę czekoladek Perugina), a także w filmach (Lucchino Visconti, „Zmysły”) i wreszcie w innych obrazach (zob.punkt 5).

img_6034

Kasia pogrązona w kontemplacji dzieła Hayeza, fot. ja

5. Triste presentimento, Gerolamo Induno

Tego obrazu, który wisi w tej samej sali co Pocałunek i Fiumana, raczej nie znajdziecie na liście największych arcydzieł Pinakoteki. Nieduży, prosty obrazek przedstawia dziewczynę w nocnej koszuli siedzącą na rozgrzebanym łóżku. Dlaczego zatem wskazałam to płótno jako ciekawe? Zwróćcie uwagę na dwie rzeczy: po pierwsze, na ścianie wisi reprodukcja Pocałunku Hayeza. Po drugie, przyjrzyjcie się dziewczynie. Cóż ona robi? Otóż, moi drodzy, ona ewidentnie wrzuca zdjęcie na fejsa. Nie mam co do tego wątpliwości. Może wrzuca ładną fotkę, żeby ten drań, który ją porzucił (jest taka smutna…) zatęsknił? A może po prostu sprawdza, czy nie napisał…  Obraz powstał w 1862 roku, więc raczej wątpliwe, by moja teoria miała sens, ale wrażenie pozostaje niezmienne! Proponuję nowy tytuł „Dziewczyna z ajfonem” i od razu przykurzone dzieło z zamierzchłych czasów zyskuje nowy blask! W końcu kto powiedział, że obrazy trzeba interpretować według jednego schematu?

img_6037

Triste presentimento vel Dziewczyna z ajfonem

 

Jak Wam się podoba mój wybór? A może dorzucilibyście coś innego?

 

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.