Cztery rzeczy, które warto zwiedzić w Genui (i jedna,której nie warto)

Cztery rzeczy, które warto zwiedzić w Genui (i jedna,której nie warto)

Wydaje mi się czasem, że lata całe upłynęły od mojego pobytu w Genui. A to było raptem w ubiegłym roku! Genuę zwiedziłam przy okazji wycieczki do upragnionych Cinque Terre, o których szerzej napisałam jakiś czas temu [klik]. Czy zrobiła na mnie wrażenie? Tak. Może nie aż tak wielkie, jak Rzym czy Florencja, ale z pewnością to bardzo miłe miasto i na pewno warto je przy okazji zwiedzić. Wybrałam dla Was cztery miejsca, które warto zobaczyć w stolicy Ligurii i jedno, które można sobie odpuścić.

  1. Centrum historyczne

Oczywista oczywistość.  Dla kogoś, kto tak jak ja uwielbia wałęsać się po wąskich włoskich uliczkach i przyglądać się pastelowym budynkom, malowniczym zaułkom i detalom architektury, Genua jest wymarzonym miejscem. Najlepiej po prostu jest się zgubić wśród krętych uliczek, odkrywając co i rusz coś ciekawego – może jakiś zapomniany kościółek, urokliwy sklepik ze starociami, pełen życia ryneczek, wdzięczny placyk? A może po prostu focaccerię z przepysznym liguryjskim przysmakiem? Możemy też znienacka trafić na eleganckie, szerokie arterie z przepięknymi pałacami – Genua kryje w sobie wiele niespodzianek!

  1. Acquario

O Acquario też już pisałam, ta bardzo droga atrakcja okazała się bowiem jedną z najciekawszych rzeczy, jakie dane mi było zobaczyć we Włoszech. Jedno z największych oceanariów w Europie robi ogromne wrażenie przestrzenią i, że tak powiem, zawartością: nieprzebrane ilości ryb, fok, pingwinów, delfinów, meduz i innych stworzonek morskich. Warto wyciągnąć z portfela te parę euro i przenieść się na jedno popołudnie w niezwykły podwodny świat.

  1. Porto Antico di Genova

Uwielbiam morze i zawsze doskonale się tam czuję, a w Genui wszystkie drogi prowadzą do portu (i do Acquario).  Warto wiedzieć, że stary port handlowy, pamiętający jeszcze czasy, gdy miasto było republiką marynarską, został gruntownie odnowiony w oku 1992, w pięćsetną rocznicę odkrycia Ameryki przez genueńczyka Kolumba, a zadanie odnowienia powierzono słynnemu włoskiemu architektowi Renzo Piano. W rezultacie część starych budynków została odrestaurowana i dostała drugie życie (np. w murach dawnego magazynu na bawełnę utworzono „citta’ dei bambini”, czyli miejsce, gdzie dzieci mogą poznawać naukę przez zabawę, coś jak w warszawskim Centrum Kopernika), a oprócz tego pojawiło się kilka nowoczesnych akcentów. Na uwagę zasługuje szczególnie tzw. Biosfera, (Bolla di Renzo Piano), czyli ogromna kula wykonana ze szkła i stali, w której odtworzono środowisko tropikalne: znajduje się tam masa roślin podzwrotnikowych i małych zwierzątek (np. motyle) oraz Bigo di Renzo Piano, metalowa konstrukcja przypominająca dźwig, na szczycie której znajduje się winda panoramiczna z widokiem na miasto. Obie nowoczesne budowle wtopiły się już na stałe w krajobraz portu i muszę powiedzieć, że to właśnie miejsce było moim ulubionym celem wieczornych spacerów.

  1. Cattedrale di San Lorenzo

Piękna, majestatyczna katedra wyłania się z morza budynków w centrum historycznym Genui.  Architektonicznie kościół prezentuje dużą mieszankę stylów, ale tym, co najbardziej zwraca uwagę, jest charakterystyczna rozeta z witrażem (wybaczcie mało specjalistyczny język, ale architektura nie jest moją mocną stroną) i przepiękny, kremowy marmur, z którego zbudowana jest katedra. Wnętrze katedry kryje kilka ciekawych skarbów malarstwa i rzeźby, a także kości świętego Wawrzyńca, patrona miasta oraz kielich, który według jednego z przekazów miałby być legendarnym Świętym Gralem. Warto dodać, że w okolicach katedry można znaleźć mnóstwo focaccerii, zaś niemal na tyłach kościoła znajduje się jeden z symboli Genui: słynna  Piazza Ferrari z ogromną fontanną.

A ta jedna rzecz, której nie warto zwiedzić?

Choć Genua bardzo chlubi się swoim najbardziej znanym mieszkańcem, Krzysztofem Kolumbem, to przyznać należy, że mocno odpuściła sobie zadbanie o jego spuściznę. Dom odkrywcy Ameryki z zewnątrz jest bardzo ładny , natomiast wewnątrz nie ma kompletnie niczego, prócz bardzo wąskich schodów  i przykurzonego kostiumu z epoki, co w sumie daje bardzo smętne wrażenie. Moim zdaniem osoba Kolumba aż kusi, by stworzyć duże, interaktywne muzeum odkrycia Ameryki, ale jak na razie uważam, ze można spokojnie odpuścić sobie oglądanie starych schodów, a zaoszczędzone cztery euro wydać na jeszcze jedną focaccię, bo takiej jak w Genui nie zjecie nigdzie na świecie, albo na lody w lodziarni o nazwie „La voglia matta” (szalona ochota) w starym porcie.

Przy okazji, niektórzy twierdzą, że Genua jest brudna. Przyznaję, że niektóre ulice straszą zaniedbaniem, ale generalnie nie jest dużo gorzej niż na przykład w Rzymie. Moim skromnym zdaniem, oczywiście.

 

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.