W 80 blogów dookoła świata – Erasmus, preludium

W 80 blogów dookoła świata – Erasmus, preludium

Kochani,

Znacie juz doskonale akcję blogerską „W 80 blogów dookoła świata”, zorganizowaną przez autorów blogów językowych i kulturowych, zrzeszonych w grupie facebookowej „Blogi językowe i kulturowe”. Raz w miesiącu publikujemy artykuł na wybrany wcześniej temat, i w tym miesiącu padło na temat „Erasmus” – z okazji trzydziestej rocznicy wprowadzenia w życie tego programu wymiany studenckiej.

Moja opowieść o Erasmusie jest stanowczo zbyt długa i skomplikowana, żeby zamykać ją w jednym artykule. Dlatego dzisiaj przedstawię Wam zaledwie preludium, czyli jak to się stało, że pojechałam na Erasmusa?

Byłam wtedy już na trzecim roku moich pierwszych studiów, czyli socjologii, studiowałam sobie spokojnie i z zapałem i chodziłam na kurs włoskiego. Półtorej godziny w tygodniu, żadne  cuda, umiałam się przedstawić i to by było na tyle. Był chyba styczeń, kiedy razem z moją kolezanką Karoliną odwiedziłyśmy nasze alma mater, XXI LO, żeby opowiedzieć uczniom o tym, czym jest socjologia i dlaczego warto ją studiować. Karolina opowiadała z pasją o swoim pobycie w Anglii na Erasmusie, była z tego tak zadowolona, że w głębinach mojego umysłu zakiełkowała szalona myśl: a może i ja bym pojechała na Erasmusa?

Oczywiście do Włoch, inna lokalizacja nie wchodziła w rachubę. Następnego poranka poleciałam do biura Erasmusa na moim wydziale, dowiedzieć się, dokąd mogę jechać. Trafiłam tam na istnego anioła, kochaną panią Dorotę, która udzieliła mi wsparcia duchowego i wszelkich koniecznych informacji. Nastrój mi jednak nieco podupadł, mogłam jechać tylko do Padwy, miast do upragnionego Rzymu.

Przypominam, że wtedy w ogóle nie było mowy o italianistyce w Łodzi.  Ba, gdyby mi ktoś powiedział, że za parę lat będę miała dyplom z filologii włoskiej, to bym go śmiechem zabiła. Sądziłam, że już wkrótce kończę studia i mam jedyną w życiu szansę, żeby pojechać na Erasmusa. Podjęłam decyzję: spróbuję!

Nie było to znowuż takie proste. Musiałam złożyć dokumenty, świadczące o tym, jaką jestem zdolną i pracowitą studentką oraz udowodnić moją znajomość włoskiego za pomocą a) zaświadczenia z kursu i b) egzaminu ustnego. Moja lektorka napisała mi entuzjastyczną opinię, podkreślając wzorową frekwencję, zaangażowanie, zdolności językowe i tak dalej. Wydrukowałam opinię i poszłam z nią do Centrum Języków Obcych UŁ, które, jako organizator kursu, miało mi ten papierek podpisać. W tymże miejscu trafiłam na największego na świecie buca i buraka, ówczesnego szefa, który przeczytał opinię, wydał lekceważąco usta i zapowiedział, że tego nie podpisze. Na moje pytanie dlaczego, odpowiedział, że jako osoba na poziomie A1 nie powinnam jechać na Erasmusa, bo nie dam sobie rady, jestem tępa i narobię wstydu uczelni. Trafił mnie straszny szlag, dostałam piany na ustach, zapowiedziałam natychmiast, że choćbym miała umrzeć, to pojadę na tego zakichanego Erasmusa, że jeszcze będą piszczeć, jaka jestem zdolna, i że żądam wydania zaświadczenia, że uczęszczam na kurs. Tego mi nie mogli odmówić. Dostałam papierek, na oczach wszystkich spięłam papierek razem z zaświadczeniem lektorki, tak żeby wyglądało na komplet, i wyszłam, trzaskając drzwiami. Byłam absolutnie przekonana, że muszę wyjechać.

Druga część mojej walki o Erasmusa była trudniejsza. Miałam mieć rozmowę kwalifikacyjną po włosku z pewną panią z mojego wydziału. Życzliwi koledzy powiedzieli mi, że owa pani, zwana powszechnie Rudą Grażyną, chociaż tak naprawdę miała zupełnie inne imię, uchodzi za straszną, nietolerancyjną i surową żyletę. To zupełnie wystarczyło, żeby mnie spłoszyć, tym bardziej, że nie była pewna swojej znajomości włoskiego. Uczyłam się jak szalona parę dni przed spotkaniem, jednocześnie drugą ręką pisząc swoje własne socjologiczne egzaminy, i 14 lutego, pamiętam jak dziś, o 8 rano udałam się do gabinetu Rudej Grażyny. Przed pokojem siedział jakiś chłopak, na oko nieco starszy ode mnie: od słowa do słowa okazało się, że uczy się włoskiego od trzech lat. Świetnie – pomyślałam – zrobię na pewno doskonale wrażenie, dukając jak kretynka tuż po gościu, który pewnie mówi po włosku jak po polsku. Zwiędłam jak ścięta lilia. Gdy weszłam do gabinetu Rudej Grażyny, było mi już wszystko jedno.

Dzień później stałam sobie na korytarzu wydziału, gawędząc z moim niegdysiejszym przyjacielem, a w tamtym momencie już wrogiem, gdy usłyszałam nagle „Ach, pani Olu!”. To była pani Dorotka z biura Erasmusa. Tryskając entuzjazmem, powiedziała mi, że jest prawie pewne, że jadę, ponieważ wypadłam doskonale na rozmowie kwalifikacyjnej, o wiele lepiej niż ów chłopak uczący się od trzech lat, i że Ruda Grażyna nie mogła uwierzyć, że uczę się zaledwie od pół roku. Spęczniałam triumfem. Erasmus zaczął się przybliżać.

Parę dni później dostałam oficjalną informację: jako jedyna osoba z wydziału dostałam się na Erasmusa do Włoch. Pokonałam system, buca z Centrum Języków Obcych UŁ oraz Rudą Grażynę. Po tym wszystkim kompletowanie dokumentów, z zasady trudne, a tu dodatkowo utrudnione koniecznością ścisłej kooperacji z Włochami, wydawało mi się bułką z masłem.

We wrześniu natomiast wyjechałam do Padwy, rozpocząć mojego Erasmusa.

PS. Buca z CJO UŁ spotkałam dużo później po powrocie z Erasmusa. Byłam już wtedy lektorką w szkole językowej, buc akurat tę szkołę wizytował i dyrektorka, nie mając pojęcia o wcześniejszych niesnaskach, zaczęła długą opowieść o tym, jaka jestem zdolna i jak szybko nauczyłam się włoskiego, bla bla. Buc oczywiście mnie już nie pamiętał, ale ja pamiętałam go doskonale i poczułam się usatysfakcjonowana – moja krzywda została pomszczona.

Dalsze erasmusowe przygody – następnym razem!

A co napisali pozostali blogerzy? Przeczytajcie koniecznie!

Chiny:

Biały Mały Tajfun – Wyjazd do Chin – 

Francja:

FRANG.pl – Studia we Francji – czy to dobry pomysł?

Demain, viens avec tes parents! – Erasmus –

Madou en France – Moje studia we Francji

Blog o Francji, Francuzach i j. francuskim : Francja, Erasmus i ja

Hiszpania:

HIszpański na luzie – Gdzie wyjechać na Erasmusa do Hiszpanii? 

Kirgistan:

Kirgiski.pl – Erasmus w Niemczech a sprawa kirgiska – 

Szwecja:

Szwecjoblog – Czego nauczył mnie Erasmus?

Różne kraje:

Englishake – Gdzie na Erasmusa, jeśli znasz tylko angielski?

Specyfika Języka – Fakty i mity o Erasmusie, czyli trochę prywaty na blogu 

 

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.