5 rzeczy, których trzeba spróbować na Sycylii

5 rzeczy, których trzeba spróbować na Sycylii

Z moich cudownych, dwutygodniowych wakacji w prawdziwym sycylijskim domu pamiętam dwie rzeczy: cholerną, rozgniewaną Etnę i jedzenie. O pierwszym Wam już pisałam, pora zająć się tym drugim.

Nie pamiętam tego wszystkiego, co jadłam. Było tego za dużo i wszystko było absolutnie przepyszne. Mam wrażenie, że całe życie Sycylijczyków kręci się wokół jedzenia, a jeśli na chwilę przerywają jedzenie, to tylko po to, żeby się zastanowić, co zjedzą później (Montalbano z pewnością ma podobne zdanie). Dziwi mnie tylko, że jedząc tak dużo i tak obficie, wcale nie są otyli, co najpewniej zawdzięczają genom: ja w ciągu dwóch tygodniu przybrałam na wadze co najmniej cztery kilo, a po jednym sycylijskim obiadku czułam się jak słoń, więc jakbym wyglądała po paru latach spędzonych na Sycylii? To musi być sprawka genów.

Może trochę to i dlatego, że byłam zaproszonym gościem, w dodatku z kraju „naszego papieża” (wspomnienie Jana Pawła II na Sycylii jest wciąż bardzo żywe, choć trzeba przyznać, że było to w czasach przed Franciszkiem), którego należało ugościć. Dlatego wszystkie mammy, nonny, zie, cugine i cognate zaraz po zapoznaniu się z moją skromną osobą natychmiast zapraszały „carą Alessandrę” na obiad/kolację i dopytywały się troskliwie, co też cara Alessandra lubi jeść. Alessandra, zgodnie z prawdą, odpowiadała, że wszystko z wyjątkiem owoców morza, co budziło najpierw konsternację, a później obietnicę, że wobec tego na stole nie będzie owoców morza, za to będzie coś innego. Jak mówiłam, nie pamiętam wszystkiego, dlatego  będzie tylko o pięciu rzeczach, których moim zdaniem spróbować  na Sycylii trzeba.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

https://it.wikipedia.org/wiki/Arancino

Na pierwszy ogień pójdą, bo i muszą, arancini al ragu. Kto był na Sycylii i nie jadł arancini, to jakby w ogóle go tam nie było, tym bardziej, że arancini znajdują się w tytule jednej z moich ulubionych książek o wspomnianym już Montalbano. Arancini to małe, zgrabne kuleczki z mięsa i ryżu, panierowane w bułce tartej (stąd ich nazwa, „pomarańczki”, gdyż kolor bułki przypomina skórkę pomarańczy) i smażone na bardzo głębokim tłuszczu – dlatego są takie niezdrowe i takie pyszne, ach, jakie pyszne! Ja jadłam te klasyczne, al ragu, ale istnieją setki wariantów, o których może Wam opowiedzieć Sonia z Giallo Zafferano

3

http://grandenapoli.it/parmigiana-di-melanzane-una-ricetta-tutta-napoletana/

Innym obiadowym przysmakiem jest parmigiana di melanzane, czyli coś w rodzaju zapiekanki ze smażonych bakłażanów, sosu pomidorowego i parmezanu. Pamiętam, ze była niesłychanie delikatna, rozpływająca się w ustach i w ogóle przepyszna. To prawda, że można jej spróbować i w wielu innych miejscach na ziemi, nie tylko na Sycylii, ale co poradzę, że tam smakuje najlepiej? Chociaż jadłam też w Toskanii i tam była również znakomita.

285491_251798978177501_7007140_n

Dla przyzwoitości podałam najpierw dania na ciepło, ale tak naprawdę największym skarbem Sycylii są słodkości. I tak niedzielę na Sycylii należy zacząć w barze, jedząc śniadanko złożone z deseru lodowego, czyli granity (na przykład pistacjowej) z ogromną brioszką. Do tego kawa z mlekiem lub cappuccino, do wyboru. Jeśli po takiej dawce słodyczy nas nie zemdli, możemy sobie pogratulować. Tak czy siak, spróbować trzeba.

1

http://www.odealvino.com/dolci/ricetta-pasta-di-mandorle.html

Tak samo trzeba spróbować migdałowej pasty (pasta di mandorla), zwanej też pastą królewską. Konsystencją i smakiem przypomina nieco marcepan: jest biała, gęsta, słodka, z ociupinką gorzkiej nuty. Przygotowuje sę ją oczywiście z migdałów, cukru pudru, wody i wanilii. Pyszna do deserów i lodów, na przykład do granity. Z podobnej masy migdałowej, wzbogaconej białkiem jajka i odrobiną cytryny, przygotowuje się absolutnie fantastyczne ciasteczka, lekko chrupiące, z miękkim środkiem, na które przepis możecie znaleźć tu

4

https://it.wikipedia.org/wiki/Cannolo

No i na koniec król królów: cannolo siciliano. Chyba poświęcę mu kiedys osobny wpis, bo na to zasługuje. Jest to  pyszna chrupiąca rurka, wypełniona mięciutkim nadzieniem z serka ricotta, następnie posypana już to kandyzowanymi owocami, już to pistacjami, już to polana czekoladą. Rozpływa się w ustach. Nigdy nie zapomnę cudownego smaku cannolo siciliano!

A Wy co polecacie do zjedzenia na Sycylii? Może się tam kiedyś jeszcze wybiorę, to znaczy, na pewno się wybiorę i może wtedy znajdę w brzuchu trochę miejsca na inne przysmaki niż te opisane!

Aleksandra: kompletnie zwariowana na punkcie Włoch, włoskiego i wszystkiego, co się z włoskim łączy.